Recenzja: Irena Jarocka – „Wigilijne życzenia” (reedycja)

Po wydaniu bestsellerowego albumu „Gondolierzy znad Wisły” oraz podwójnym zwycięstwie w plebiscycie czytelników tygodnika „Panorama” na najpopularniejszego wykonawcę i największy przebój roku 1976 („Odpływają kawiarenki”), Irena Jarocka nagrała niecodzienny album – „Wigilijne życzenia”. Longplay zyskał przychylne opinie publicystów estradowych, którzy wybrali go 3. najlepszą płytą 1977 r. Szacowny jubilat skończył więc 40 lat…

Repertuar świąteczny rządzi się swoimi prawami i chyba nie może się zestarzeć, przynajmniej w warstwie tekstowej. A o tę zadbali autorzy z tzw. „górnej półki”, m.in. Wojciech Młynarski i Janusz Kondratowicz, którym towarzyszą równie znani kompozytorzy – Piotr Figiel, Waldemar Parzyński oraz Marian Zacharewicz. Zabrakło współpracującego z Jarocką Wojciecha Trzcińskiego (autora wspomnianych „Kawiarenek”) i Jarosława Kukulskiego. Ten drugi był wówczas skutecznie zajęty karierą swojej żony Anny Jantar. To zresztą nie jest ważne, dlatego skupmy się na tym, czym uraczyli nas twórcy płyty.

Album zawiera 13 pastorałek „skrojonych” na możliwości głosowe, jakimi dysponowała Irena Jarocka. Muszę przyznać, że jej liryczny, ciepły głos znakomicie komponuje się z melodiami, które zachwycają świąteczną melodyką.

Piosenkarka już od początku przekonuje nas o tym, że „Samotnie kolędować źle”. Wtórują jej świetne (jak zwykle zresztą) Alibabki, kwartet smyczkowy i fortepian, któremu zdecydowanie bliżej do piano niż forte. Zresztą praktycznie wszystkie utwory są utrzymane w wyciszony nastroju. I dobrze, ponieważ w takich kompozycjach Jarocka brzmiała najlepiej, o czym możemy się przekonać, słuchając np. „Gwiazdy nocy wigilijnej” czy „Uśnijże mi, uśnij”. Ta druga z powodzeniem może być kołysanką.

Osobiście moją ulubioną piosenką jest „Jeszcze dzisiaj pamiętam” z nieco niespokojnie akcentowanym rytmem, wyeksponowanym w zwrotkach i schodzącym na dalszy plan w refrenie.

Dużym sentymentem darzę „Kolędę nowoprojektowaną” Wojciecha Młynarskiego, która stanowi doskonały zapis realiów drugiej połowy lat 70. „I znów choinki (prawdziwe, nie sztuczne!) pysznić się będą w anielskich włosach, złotych orzeszkach”, „ulica nowoprojektowana, mieszkania 1410”. To bardzo czytelne nawiązanie do czasów, kiedy w pejzaże większych i mniejszych miast masowo wrastały bloki z „wielkiej płyty”… Na szczęście nie uświadczymy ich w „Białym pejzażu”, ale – niezależnie od tego – coraz trudniej o „Biały świat i białe Boże Narodzenie”. Czy zimowa, śnieżna aura w okresie świątecznym już na zawsze odeszła do lamusa?

Nie należę do zwolenników góralskiej gwary, dlatego siłą rzeczy szerokim łukiem omijam piosenkę „To cosi znacyć musi”. Plus dla artystki za odnalezienie się w tym klimacie, w czym z pewnością pomogła jej bardzo dobra dykcja.

„Odtąd niech nam los ujmie trosk, szczęścia łut wieńczy trud, odtąd niech nam wszyscy będą zawsze bliscy, oby głos serc nas wiódł” życzy nam Irena Jarocka w tytułowych „Wigilijnych życzeniach”. Niebanalnie. I całe szczęście!

Muszę przyznać, że trudno jest mi zachować obiektywizm wobec płyty, która od kilku lat towarzyszy mi w okresie świątecznym. A może wcale nie o to chodzi? Grunt, że album broni się po latach – wykonaniem, tekstami i oczywiście muzyką. Wielbiciele tradycyjnych kolęd powinni się odnaleźć w tym klimacie. I to jest najważniejsze.

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.