Koncert Julii wpisałam do kalendarza już na początku kwietnia, jednak do ostatniej chwili nie byłam pewna czy uda mi się tam dotrzeć.
W A’propos pojawiłam się przed godziną 20 i po chwili oczekiwania na scenie pojawiła się Julia rozpoczynając występ utworem „Wstrzymuję czas” i rzeczywiście w tym momencie czas jakby się zatrzymał, otworzył się inny wymiar i była tylko Julia z zespołem oraz słuchacze zgromadzeni na sali. I ten syntezator rodem z Depeche Mode …
Z każdym kolejnym utworem atmosfera coraz bardziej się ocieplała. Interakcja Julii z publicznością była niesamowita. Każdy utwór nagradzany był gromkimi brawami. W trakcie utworów na sali również rozbrzmiewało rytmiczne klaskanie. Pod sceną utworzyła się grupka tańczących osób, do których kilkakrotnie dołączyła sama Julia. Było dla mnie niesamowite móc to obserwować i jednocześnie w tym uczestniczyć.
Jak powiedziała sama Julia jest już dość dobrze zaprzyjaźniona z tą salą, ponieważ nie było to jej pierwszy koncert w wałbrzyskim A’propos. Dało się to odczuć w każdym geście i wyśpiewanym słowie, emocje wypełniały całą salę od podłogi aż po sufit.
Podczas koncertu usłyszeliśmy wszystkie utwory z najnowszej płyty „Proxy” jak również kompozycje z poprzednich płyt artystki m.in. „Manners”. Nie zabrakło również dobrze znanego już utworu „Tarantino” zaśpiewanego razem z publicznością, który miał zamknąć koncert Julii. Tak się oczywiście nie stało, bo publiczność domagała się bisu a po nim kolejnego i kolejnego.
Ostatecznie koncert zakończył się niewiele przed godziną 22, ale emocje przywiozłam ze sobą do domu i jeszcze długo nie mogłam zasnąć.
Relacja: Anna Słodkiewicz