Apetyt rośnie w miarę jedzenia, prawda? Tak samo jest z apetytem na dobrą literaturę.Gdy więc pojawiła się informacja o tym, że ma się ukazać „Furia” – nowy thriller Alexa Michaelidesa – autora świetnej „Pacjentki” oczekiwania były spore. A jaka jest „Furia”? Zapraszam do recenzji!
Lekturę „Furii” zaczęłam z entuzjazmem. Zainteresował mnie opis z tyłu książki i tło, w którym miała rozgrywać się fabuła – prywatna grecka wyspa. Na tę wyspę Lana Farrar – jedna z bohaterek książki zaprosiła swoich przyjaciół. Miał to być czas pełen relaksu, śmiechu, dobrego jedzenie, wina.Co więc mogło pójść nie tak? Jak to w rasowym thrillerze – wszystko. W szczególności, gdy na ograniczonej przestrzeni znajdzie się siedem osób skrywających wiele tajemnic i niespełnionych namiętności.
Struktura powieści i nietypowa narracja
To co od razu zwraca na siebie uwagę to narrator. Nie jest nim bezstronny obserwator, tylko jeden z uczestników całego wydarzenia – Elliot. I jest to narracja prowadzona w bardzo angażujący sposób, bo Elliot często zwraca się do czytelnika bezpośrednio, wchodzi z nim w dialog, zadaje pytania, skłania do myślenia. Mi osobiście ten zabieg bardzo przypadł do gustu.Podobnie struktura powieści okazała się zaskoczeniem, bo ma ona formę sztuki teatralnej składającej się z pięciu aktów. Taka struktura współgra z tym czym zajmują się bohaterowie, mamy bowiem do czynienia z ludźmi filmu i teatru, którzy nie tylko grają na scenie, ale też w życiu.Co więcej jedna z postaci chce sterować wydarzeniami tak jak reżyseruje się, czy też pisze spektakl.Uważa, że ma nad wszystkim kontrolę. Jednak czy na pewno? Tego rzecz jasna nie zdradzę, żeby nie psuć lektury.
Przyciągający niczym magnes bohaterowie
Najjaśniejszym, najlepszym elementem „Furii” są jego bohaterowie. Niejednoznaczni, pełni negatywnych emocji, często irytujący, a przez to bardzo ciekawi. Tak naprawdę prawie każdy mógł popełnić zbrodnię, która jest zapowiedziana już na samym początku książki. A właśnie co do samej zbrodni, autor długo wodzi czytelnika za nos. Kto właściwie zginie i czy na pewno zginie? Czy to też nie jest gra? Właściwie wszyscy bohaterowie są zbudowani w mistrzowski sposób. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się Elliot, ponieważ czytelnik jest z nim od pierwszej strony. I jest to postać wyjątkowo denerwująca i antypatyczna. Wraz z rozwojem akcji wchodzimy głębiej w jego przeszłość, poznajemy meandry skrzywdzonego i mrocznego umysłu. Aż do finału.
Podsumowanie
„Furia” to nie jest powieść z zawrotnym tempem. I myślę, że należy to podkreślić. Wszystko rozwija się tu powoli, co może spowodować pewne znużenie. Mi to jednak w ogóle nie przeszkadzało.Psychologia bohaterów i oddanie psychopatycznej osobowości wynagradza to, że akcja nie hula tu niczym niszczycielki wiatr na greckiej wyspie. Bardzo polecam!
(spojler)
A ja nie wi czy dobrze zrozumiałam zakończenie i w różnych recenzjach szukam podpowiedzi 😛 Czy rysopis, który Eliot ukradł tuż po śmierci Barbary to ten notatnik, który przeczytała Lana? Czy to rysopis ksiKi/scenariusza, który Eliot kiedyś wydał?