[Recenzja książki] Freida McFadden – „Pomoc domowa. Z ukrycia”

[Recenzja książki] Freida McFadden – „Pomoc domowa. Z ukrycia”

Jak spełnione marzenie o własnym, dużym domu z ogrodem w pozornie spokojnej dzielnicy zmieni życie Millie Accardi, jej męża Enzo i dzieci? Początki zawsze bywają trudne, jednak to, co spotyka rodzinę głównej bohaterki i jej samej, będzie ciągnęło się za nimi po kres dni.

„Pomoc domowa. Z ukrycia” to książka, która zgrabnie łączy elementy thrillera psychologicznego z opowieścią o rodzinnych tajemnicach i mrocznych sekretach skrywanych przez pozornie idealne społeczności. Opowiedziana z perspektywy Millie, kobiety, która przez lata pracowała na cudzych posiadłościach, marząc o własnym domu, powieść wciąga czytelnika od pierwszych stron, stopniowo budując atmosferę niepokoju i tajemniczości.

Millie wraz z rodziną wprowadza się do wymarzonego domu na spokojnej, podmiejskiej ulicy. Jednak to, co miało być nowym początkiem, szybko zamienia się w koszmar, gdy bohaterka zaczyna dostrzegać dziwne, niepokojące sygnały w otoczeniu. Tajemnicza pani Lowell, jej podejrzany mąż i zimna pomoc domowa to tylko początek serii niejasności, które powoli zaczynają układać się w niepokojącą całość.

Autorka powieści przeskakuje w trzeciej części serii thrillerów o Millie (wcześniej) Calloway o dekadę! Szkoda, że Freida McFadden pokusiła się o to, ponieważ chętnie bym poczytał o wydarzeniach, które wydarzyły się na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat.

Książka nie tylko trzyma w napięciu, ale również zmusza do refleksji nad tym, jak łatwo można ukryć prawdę pod maską pozorów. Postacie, choć początkowo wydają się dość stereotypowe, z czasem nabierają głębi, a ich motywacje stają się bardziej złożone. Millie, początkowo w pełni ufna i gotowa zaufać nowemu otoczeniu, staje się coraz bardziej czujna, odkrywając, że za maską podmiejskiego spokoju kryje się coś znacznie bardziej niebezpiecznego.

Zaletą książki jest także sposób, w jaki autorka buduje napięcie. Małe, zdawałoby się nieistotne szczegóły, jak spojrzenie pomocnej domowej, czy coraz częstsze nieobecności męża, stają się kluczowe w odkrywaniu sekretów tej spokojnej okolicy. A sama ulica, która miała być oazą bezpieczeństwa, staje się miejscem, w którym nic nie jest tym, czym się wydaje.

Klimatyczne tło, doskonale zbudowane postacie i stopniowo narastające poczucie zagrożenia czynią z „Pomocy domowej. Z ukrycia” książkę, którą trudno odłożyć. To powieść, która zaskakuje, wciąga i nie pozwala na chwilę zapomnienia, aż do ostatniej strony.

za egzemplarz do recenzji podziękowania dla wydawnictwa Poznańskiego.

czwarta strona kryminałuFreida McFaddenrecenzja książki
Komentarze (0)
Dodaj komentarz