[Recenzja książki] Marian Baczal – „Źródło czerni”

„Koniec świata nie oznacza końca ludzkości. Ludzie się tak łatwo nie wywiną…” – takie słowa wyznaczają ton dla mrocznej opowieści, jaką przedstawia książka. Autor przenosi czytelników w świat, w którym apokalipsa już się wydarzyła, ale życie, choć już nie takie jak wcześniej. W tej mrocznej, postapokaliptycznej rzeczywistości bohaterowie muszą stawić czoła nie tylko zewnętrznym zagrożeniom, ale i własnym demonom.

Akcja książki rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, gdzie koniec świata, zgodnie z proroctwami Joachima z Fiore, miał miejsce w 1260 roku. Świat, który miał się kończyć, wciąż istnieje, ale to miejsce, które straciło wszystko, co czyniło je dawniej pełnym nadziei. Słońce nie świeci, a w powietrzu unosi się tajemnicza substancja zwana czernią, zmieniająca świat w piekło.

Główna trójka bohaterów – Joanna Bartha, rotmistrz Maurycy Firlej oraz Kir – są postaciami, które w tej apokaliptycznej rzeczywistości wciąż próbują znaleźć swoje miejsce. Joanna, instygator koronny Rzeczypospolitej Narodów, walczy zarówno z bezprawiem, jak i własnym nałogiem. Maurycy Firlej zmaga się z demonami, które nocą nawiedzają ziemię, a Kir, nieco cyniczny i skoncentrowany na pieniądzach, stara się utrzymać względną równowagę w tym chaosie. Choć ich motywacje różnią się od siebie, to losy tych postaci splatają się wokół tajemniczej „czerni”, substancji, która wprowadziła świat w stan nieustannego cierpienia.

Narracja książki jest mroczna i pełna niepokoju. Autor umiejętnie buduje atmosferę zagrożenia i beznadziei, gdzie każda chwila może być ostatnią, a nadzieja jest towarem luksusowym. Świat przedstawiony w powieści to miejsce, które, mimo że straciło swój dawny blask, nadal pozwala na iskrę nadziei.

„Źródło czerni” to książka pełna pytań o naturę ludzkości, nadziei i zła. To opowieść o tym, jak człowiek może odnaleźć siebie nawet w najbardziej ponurej rzeczywistości. Autor nie daje łatwych odpowiedzi, ale zmusza czytelnika do refleksji nad tym, co oznacza przetrwanie, co pozostaje po „końcu świata” i jak dalece człowiek potrafi sięgnąć po nadzieję, mimo że wszystko wokół niego zdaje się umierać.

za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu War Book.

Marian Baczalpostapokalipsarecenzja książkiWar Book
Komentarze (0)
Dodaj komentarz