Recenzja drugiego tomu „Trylogii Przymierza Stali”
Królestwo Albermaine stoi na krawędzi chaosu. Gdy wojna wisi w powietrzu, Alwyn Skryba – dawny banita, a teraz szpieg i wojownik – zostaje wciągnięty w walkę o przyszłość świata.
Pod sztandarem prorokini Lady Evadine Courlain, której wizje budzą zarówno lęk, jak i wierność, Alwyn wyrusza do Księstwa Alundii. Wśród intryg i zdrad nie tylko mierzy się z rebeliantami, ale także z mrocznymi tajemnicami, mogącymi zburzyć wszystko, co starał się ocalić.
Męczennik to bezpośrednia kontynuacja Pariasa, książki udanej, jednak z pewnymi minusami. Sięgnąłem więc po Męczennika z dużymi oczekiwaniami – liczyłem na więcej akcji, głębsze rozwinięcie bohaterów i intensyfikację intryg politycznych. Anthony Ryan w dużej mierze spełnił moje nadzieje, choć nie ustrzegł się kilku potknięć.

Więcej dynamiki
Jednym z problemów Pariasa był momentami zbyt powolny rozwój fabuły – niektóre fragmenty życia Alwyna dłużyły się, a jego niekończące się pasmo nieszczęść było męczące. W Męczenniku Ryan wyraźnie poprawił ten aspekt. Akcja jest znacznie bardziej dynamiczna, nie ma dłużyzn, a historia posuwa się naprzód w wyraźnie określonym kierunku. Jednocześnie nie ma tu uczucia przesytu – napięcie jest budowane stopniowo, a każda decyzja ma konsekwencje.
Religia jako siła napędowa fabuły
Najważniejszym tematem tej części staje się fanatyzm religijny i to, jak wiara – nawet prowadzona w dobrej wierze – może doprowadzić do katastrofy. Evadine Courlain, samozwańcza prorokini, gromadzi wokół siebie wyznawców i zyskuje coraz większą władzę, a Alwyn – choć zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa – wciąż pozostaje jej lojalny. To niezwykle ciekawy wątek, ponieważ Evadine jest postacią, której trudno jednoznacznie zaufać – jej misja może prowadzić do zbawienia lub całkowitej zguby.
Alwyn Skryba – postać pełna sprzeczności
Narracja prowadzona jest z perspektywy Alwyna i to on ponownie jest sercem tej historii. Co ciekawe, Ryan nie kreuje go na typowego bohatera fantasy – Alwyn to postać mocno osadzona w szarości moralnej. Nie jest niepokonanym wojownikiem ani wyidealizowanym bohaterem – podejmuje decyzje, które budzą wątpliwości, i choć często działa wbrew sobie, nie sposób go jednoznacznie potępić. Podoba mi się, że autor nie daje mu łatwych wyborów, a jego droga to nie tylko walka o przetrwanie, ale i o zrozumienie własnego miejsca w świecie.
Polityczne intrygi i realizm wojny
Ryan znakomicie radzi sobie z kreowaniem politycznych machinacji. Królowie, możnowładcy, szpiedzy i buntownicy – wszyscy próbują ugrać coś dla siebie, a Alwyn, chcąc nie chcąc, zostaje wciągnięty w tę grę. Dużym plusem jest także realizm działań wojennych – bitwy są opisywane wiarygodnie, a autor nie zapomina o takich aspektach jak logistyka wojsk, morale żołnierzy czy skomplikowane układy między frakcjami.
Evadine – postać z potencjałem
Jedynym elementem, który mnie nieco rozczarował, jest sposób, w jaki przedstawiona została Evadine. Pełni kluczową rolę w fabule, jednak pozostaje nieco odległa i wyprana z emocji. Ryan sugeruje, że ma ona bardziej ludzką stronę, ale jak dotąd jej nie pokazuje. Chciałbym zobaczyć więcej momentów, które ukazują ją nie tylko jako charyzmatyczną przywódczynię, ale także jako osobę z własnymi wątpliwościami i słabościami.
Subtelne elementy fantasy
Choć Męczennik to przede wszystkim powieść przygodowa i polityczna, elementy fantasy odgrywają tu coraz większą rolę. Tajemniczy lud Kaerytów, przepowiednie i nadchodząca „Druga Zatrata” tworzą atmosferę niepokoju i niepewności. Nadal jednak magia jest tu subtelna i daleka od spektakularnych zaklęć czy epickich bitew na czary – raczej pełni rolę tajemnicy, której znaczenie dopiero zaczyna się ujawniać.
Zakończenie, które pozostawia w napięciu
Końcówka Męczennika to ogromny cliffhanger. Autor zgrabnie przygotował grunt pod trzeci tom i pozostawił czytelnika w stanie oczekiwania. Niektóre pytania znajdują odpowiedzi, ale pojawia się jeszcze więcej zagadek. Po takim zakończeniu naprawdę trudno będzie czekać na kontynuację.
Podsumowanie – czy warto przeczytać?
Męczennik to książka dojrzalsza i lepiej skonstruowana niż Parias (który i tak był już warty polecenia). Ma szybsze tempo, więcej akcji i lepiej rozbudowane wątki polityczne oraz religijne. Nie jest pozbawiona wad – szczególnie jeśli chodzi o rozwój Evadine – ale wciąż pozostaje jedną z bardziej angażujących powieści fantasy, jakie miałem okazję czytać w ostatnim czasie. Jeśli lubicie niejednoznacznych bohaterów, intrygi polityczne i opowieści, w których każda decyzja ma swoją cenę, ta książka zdecydowanie jest dla was.