Recenzja: Glaca – Zang

Na te płytę czekałem dość długo. Pierwsze pogłoski o tym, że Glaca planuje wydać coś swojego – solowego dowiedziałem się po utworzeniu My Raiot. Przecieki okazały się prawdziwe, gdyż Glaca faktycznie stworzył coś, czego się nie spodziewaliśmy, ale zrobił to w „swój własny”- już dobrze sprawdzony sposób. 

Po pierwszym odsłuchu, płytę musiałem odłożyć na półkę, nie mogłem przez nią przebrnąć. Wrażenie kontynuacji już dobrze znanej kapeli Sweetnoise – nie pozwala na zbyt szybkie przesłuchanie krążka. Zero nowości, innowacyjności, czy świeżości. Na szczęście to było tylko pierwsze wrażenie.

Glaca zaprosił do współpracy takie osobistości  jak: Justin Chancellor, Rychu Peja, Anna Patrini, Marta Podulka, Magiera. Wyszło jak w poprzednich albumach, tj. z pompą, wybuchem emocji i wykrzyczeniem siebie.

„Czas ludzi i cienia” było dla mnie czymś innowacyjnym na polskim rynku muzycznym, czymś wyjątkowym, nietuzinkowym i muzycznie wybitnym. Genialne teksty, muzyka, wokal. Teraz Glaca oddalił się od „ludzi cienia” i poszedł w stronę „czas ludzi i słońca”.

Trudno mi określić jakie oczekiwania mieli fani Glacy wobec krążka. Prawdopodobnie można ich podzielić na osoby czekające na powrót do korzeni, do tego brudnego klimatu z okresu, gdy powstawały płyty „Getto” czy „Koniec wieku”, przepełnionymi furią, buntem przeciwko wszystkim i mocnymi gitarowymi riffami. Z drugiej strony- było pewnie grono osób, które czekało na kontynuację z „Revolty”.

W ten sposób Zang połączył oba podejścia i scalił tych ludzi. Płyta nie jest przekombinowana, nie ma na niej niepotrzebnych treści, zbędnych wodotrysków muzycznych. Krążek jest spójny od początku do końca, ze swoimi prostymi a zarazem  głębokimi tekstami.

Glaca jeszcze nie „wyrósł” z buntu. Człowiek z natury buntuje się do końca życia, ale artysta potrafi i nie wstydzi się o tym mówić. Płyta jest kolejnym dowodem na to, że po tym artyście mozna się wszystkiego spodziewać, wystarczy cierpliwie czekać a dostaniemy kawał dobrej muzyki, która będzie nam towarzyszyła przez długie tygodnie bez uczucia nudy.

Trudno nie wspomnieć o muzykach, dokładnie to o Tomaszu „Magiku” Ośińskim, który Glacy użyczył swojego wybitnego talentu. Magik, wirtuoz gitarowego brzmienia, zachwyca swoimi umiejętnościami.  Już w pierwszych dźwiękach słychać, że gdyby nie ten genialny gitarzysta, Glaca nie stworzyłby tak wybitnej płyty jaką jest „Zang”

Polecam!

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.