Recenzja: Krzysztof Zalewski – Złoto

Krzysztof Zalewski w listopadzie wydał swój trzeci album zatytułowany „ Złoto”. Na okładce widzimy wizerunek Krzyśka: twarz cała w złocie, reszta jego „ głowy” ma wzburzone wody. Co chce nam przekazać taką okładką?

Krzysztof do tej pory wydał dwa albumy. W 2004 roku (kiedy jeszcze miał długie włosy) dzięki „Idolowi” ukazał się album „Pistolet”. Następnie długo, długo nic… W tym czasie nicości artysta dojrzał, przemyślał, określił swoją twórczość i w końcu wydał w 2013 roku drugi album „ Zelig”, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Krzysiek został ponownie zauważony na scenie muzycznej właśnie po swoim „odrodzeniu”. Wówczas zaczął nagrywać z największymi, dołączył również do Kaśki Nosowskiej, pomagał swojej koleżance z Idola- Monice Brodce i zaangażował się w trasę Męskiego Grania, dzięki której tak naprawdę rozwinął skrzydła.

Całe szczęście, że to nie koniec jego kariery, bo tym razem Zalewski nas ozłocił swoją dobrą polską płytą, z nieprzekombinowanym, rockowym graniem i nieoderwanymi od rzeczywistości tekstami, które nie są płytkie i skoczne, nie dla zapryszczonych nastolatek. Wszystkie teksty na płycie są bowiem przemyślanym zabiegiem. Podobnie jak na „Zeligu”, na nowej płycie utwory są zróżnicowane, choć może „Złoto” jest bardziej spójne stylistycznie, dzięki temu płyta się wyróżnia na tle wydawanych masowo przez większość polskich artystów  albumów.

Jako tekściarz Krzysztof Zalewski ma sporo do powiedzenia, przede wszystkim  o miłości lub jej braku, czy o ojczyźnie, światowym problemie uchodźców, co słuchacza może przekonać i czasem trafić w serce, po tym jak mózg przetrawi, o czym Krzysiek zaśpiewał. 

Nowa płyta Zalewskiego jest paczką kompletną – ma świetne piosenki bez wyraźnie słabszych momentów, jest dobrze zagrana i wyprodukowana, teksty są celne, a przy niecałych 40 minutach czasu trwania chciałoby się jeszcze.

Złoto to 10 kompozycji (no 11, ale ostatnia to tylko instrumentalny bonus), z których dwie torowały drogę albumowi przed jego premierą. Najpierw pojawiła się „Luka” , następnie „Miłość, miłość” z gościnnym udziałem Natalii Przybysz.

Album to mocna, poruszająca, wywołująca łzy opowieść o tym jak rzeczywistość obciąża relacje. Jasne więc było, że tym razem Zalewski chce wyrazu bezpośredniego i pogłębionego. Wszystkie metafory są trafione w samo sedno. 

Przy produkcji „Złota” Zalewskiego wsparła cała brygada wybitnych producentów. Na liście artystów pojawiają się m.in.  Andrzej Smolik, Bartek Królik, Marek Piotrowski, a także Krzysztof Tonn, a w sekcji rytmicznej można usłyszeć Andrzeja Markowskiego i Bolka Wilczka.

Płytę serdecznie polecamy, mimo że upłynęło już troszkę czasu od jej wydania.

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.