[Recenzja książki] J. D. Barker „Szóste dziecko”

Na ulicach Chicago policja odnajduje okaleczone ciała kobiet i mężczyzn, zabitych w podobny sposób. Ofiara z identycznymi obrażeniami zostaje odkryta także w Karolinie Południowej. Oprócz tego chicagowska policja boryka się z możliwością rozpowszechniania bardzo zaraźliwego wirusa nie tylko w jednym ze szpitali, ale w całym mieście. No i jeszcze z więzienia ucieka groźny przestępca, a na ścigającego go policjanta padają podejrzenia o całą listę zbrodni. Tak mniej więcej wygląda tło „Szóstego dziecka” J. D. Barkera.

Akcja jest niesamowicie szybka, czytelnik nie ma czasu podrapać się w głowę, bo wydarzenia pędzą w zawrotnym tempie, sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie i trzeba mocno napiętej uwagi, aby niczego nie pominąć i nie przeoczyć. Do tego Barker stosuje często występującą w thrillerach zasadę stawiania rzeczy do góry kołami i odwracania kota ogonem. Więc czytałam powieść z zapartym tłem, nasiloną uwagą i w lekkim szoku, nie mając pojęcia, co też jeszcze może mnie zaskoczyć.

Teraz język powieści; spełnia on wszystkie kryteria gatunku, łatwy w odbiorze, zresztą bardzo typowy dla J. D. Barkera, pod tym względem nie czułam się w żadnym stopniu zaskoczona, w tym przypadku znaczy, że nie byłam zawiedziona. Powieść wręcz pochłaniałam. Utrudnienie może stanowić jedynie tłum bohaterów, którzy przewijali się przez karty w zawrotnym tempie.

Dobrym pomysłem było wprowadzenie rozdziałów z fragmentami pamiętnika, te miały nietypowy wydźwięk i klimat, bo według zamierzenia miały pochodzić z innego przedziału czasowego. Dodawały książce pewnej tajemniczości i świeżości.

Czyli do tej pory były same zalety. Teraz niestety pora na kilka wad. Przede wszystkim podczas lektury poczułam przesyt tym całym nadmiarem. Ucieczki, pogonie, morderstwa, akcje i reakcje, wystarczyłoby tego wszystkiego na trzy powieści, a nie tę jedną. Podczas lektury miałam wrażenie chaosu. Nie tylko nadwyżka bohaterów, ale za dużo wydarzeń, za dużo śledztwa, w pewnej chwili nawet sam autor chyba stracił panowanie nad treścią, bo po pierwsze nie wszystkie wątki tak do końca były wyjaśnione, zeszły tylko z pierwszego planu i o nich zapomniano, po drugie te ucieczki, łapanki, znowu ucieczki zaczęły być mało wiarygodne. W pewnej chwili pomyślałam sobie, że pan J. D. przekombinował, zarówno z nawarstwieniem wydarzeń jak i zakończeniem. Wszyscy poumierali, a na koniec byli żywi? No i niepotrzebnie w moim odczuciu autor „Szóste dziecko” potraktował jako kontynuację „Piątej ofiary”, książka lepiej wypadłaby jako niezależna część. Miałby wtedy możliwość zawiązać solidną intrygę, którą mógłby zgrabnie wyjaśnić i doprowadzić wszystkie wątki do sensownego końca.

Podsumowując uważam „Szóste dziecko” za bardzo dobry (ale nie rewelacyjny) thriller, który ma kilka wad, ale na pewno miłośnikom Barkera sprawi dużo radości.

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.