„Droga smutku” to opowieść o walce o sprawiedliwość. Z jednej strony jest zamordowany- syn znanego białego polityka, osoba wcale nie tak biała, jakby wskazywała jego skóra, a z drugiej oskarżona, ciemnoskóra transpłciowa prostytutka. I dwoje prawników- przynajmniej jedno z nich ze sporym bagażem osobistym- walczących o prawdę. Mam też nieznaną mi autorkę, Robyn Gigl, która „popełniła” rewelacyjny debiut. Bo powieść jest napisana w sposób bardzo dojrzały, przemyślany i dopracowany.
Przede wszystkim książkę czyta się wręcz błyskawicznie. Akcja skonstruowana została mistrzowsko, kolejne kartki, a za nimi całe rozdziały literalnie przesuwały się z prawej na lewą, przeczytaną, stronę, a każda kolejna wzbudzała większe i większe zaciekawienie. Intryga została dobrze przemyślana, utrzymując sens i logikę do ostatnich słów. Tym bardziej, iż trudno przewidzieć zakończenie, a liczenie na happy end w przypadku tej konkretnej pozycji niekoniecznie może być uzasadnione. Oczywiście czy takowy zaistniał, w jakim stopniu i w której sprawie nie zdradzę, mogę tylko zachęcić do sięgnięcia po „Drogę smutku”.
Powieść zaliczę do thrillera prawniczego i gwarantuję, że wszyscy miłośnicy tego gatunku nie poczują się rozczarowani lekturą.
Ogromną zaletą książki są ciekawi bohaterowie. A jest tu ich niezła plejada, większość to oczywiście prawnicy, zarówno ze strony obrony, jak i oskarżyciele czy sędziowie. I są tak dobrze wykreowani, że odbierałam ich jako bardzo autentycznych, raczej nikt nie był do końca zły ani dobry (no dobrze, jednego czy dwóch mogłabym zaliczyć do tych pierwszych), czyli znowu mocno realistyczni. Widać, że autorka ma niezły dar odmalowywania ludzkich charakterów. Moją ulubiona postacią była Peg, matka Erin McCabe, jej wypowiedzi zawsze trafiały w sedno, a do tego bawiły swoim subtelnym dowcipem.
No i bez wątpienia ważne były poruszane w powieści problemy. Najmocniej wybrzmiewa tutaj problem tolerancji wobec osób transpłciowych. Na duży plus zapisuję klasę, z jaką Robyn Gigl pisała o tych ludziach oraz to, w jakim stopniu potrafiła przybliżyć czytelnikowi powyższy temat bez nachalnego narzucania swoich opinii chociaż z dużą dozą życzliwości. No i drugie poruszane niby mimochodem zagadnienie to kwestia sprawiedliwości i tej społecznej i tej sądowej. Przyznaję, że pierwszy temat był dla mnie raczej ciekawostką, drugi poruszył mnie bardziej, mocniej wstrząsnął moimi emocjami, chociaż jest przecież oklepany i oczywisty i byłoby naiwnością dziwić się, że jak to, ludzie prawa nie przestrzegają go?
„Droga smutku” bardzo mi się podobała, czytałam ją z wielką ciekawością, którą budziła zarówno intryga, jak też nieszablonowe postaci i poruszane problemy. Robyn Gigl zaś potrafi pisać, ma ładny język, dobry styl czyli receptę na dobrą i mądrą lekturę.