Relacja: MĘSKIE GRANIE 2016 WROCŁAW

MĘSKIE GRANIE 2016 WROCŁAW

Męskie Granie we Wrocławiu za nami. To już półmetek tegorocznej edycji. Na dwóch scenach wystąpiło łącznie 10 wykonawców plus zaproszeni goście.

Imprezę rozpoczął występ Taco Hemingway’a.

Następnie na scenie pojawili się: Poń Kolny, Bonk, Paprodziad, Mega Motyl, Zając Cokictokloc oraz Jeżuś Marian, czyli Łąki Łan.

Zespół bardzo oryginalny zarówno pod względem muzycznym jak i artystycznym. Specyficzny styl Łąki Łan nie przypada do gustu od razu. Może się wydawać, że to co tworzą „nie trzyma się kupy” i każdy utwór to „inna bajka”. Poniekąd tak jest, jednak jeśli dokładniej się wsłuchamy to zauważymy, że wszystko jest spójne i taki przekaz ma swój cel, który tylko czeka na to by go odkryć.

Podczas występu Łąki Łan między artystami i publicznością narodziła się zaskakująca interakcja co sprawiło, że cały koncert obserwowałam z zapartym tchem. Publiczność bez mrugnięcia okiem wykonywała „akcje” „zadane” przez artystów co można porównać do gry „szymon mówi” czy „róbcie to co ja”. W jednym momencie cała publiczność padła „na kolana” a w innym na słowa „pokażcie mi swoje ptaszki” w górze pojawił się las rąk skrzyżowanych na kształt skrzydeł. Najbardziej „ekstremalną” akcją było rzucenie się Paprodziada w publiczność i „pływanie” na ich rękach. Ten koncert wzbudził wiele pozytywnych emocji – aż miło było patrzeć na uśmiechnięte twarze publiczności.

Występ kolejnych artystów wywołał nie lada zdziwienie w oczach młodych uczestników. Mowa tu o WMQ, czyli Wojtek Mazolewski Quintet.

Na scenę weszła piątka muzyków: Oskar Torok – trąbka, Marek Pospieszalski – saksofon, Joanna Duda – instrumenty klawiszowe, Kuba Janicki – perkusja oraz Wojtek Mazolewski – kontrabas. Rozpoczął się koncert a publiczność zaniemówiła. Po pierwszym szoku z każdym utworem atmosfera wśród publiczności się ocieplała i zgromadzeni coraz żywiej reagowali na kolejne kompozycje. Rozluźnienie nastrojów nastąpiło również za sprawą niezwykłych wokalistek jakie zaprosił Wojtek Mazolewski. Były to Misia Furtak oraz Ania Dąbrowska, które zaprezentowały kilka utworów wokalnych.

Po chwili ukojenia niezwykłą muzyką jazzową na scenie pojawił się Lao Che.

Tego zespołu nikomu nie trzeba przedstawiać – gdy weszli na scenę publiczność ożyła.

Tegoroczna formuła koncertów różni się nieco od poprzednich edycji. W przerwach między występami na dużej scenie odbywały się 25-minutowe koncerty na Scenie „Ż”, która jest alternatywą dla Dj’a z ubiegłych lat. Takie rozwiązanie to doskonały pomysł i świetny muzyczny „przerywnik”, podczas którego mogliśmy posłuchać młodych artystów.

Scenę „Ż” zainaugurował koncert rock’n’rollowej kapeli The Stubs.

Ich występ oceniam bardzo dobrze. Panowie naprawdę dali czadu a wokalista to wulkan energii na scenie. Mieliśmy okazję posłuchać dobrego kawałka rock’n’rolla.

Po szaleństwie z The Stubs na scenie głównej pojawił się Dawid Podsiadło.

Występ Dawida zaczarował publiczność. Usłyszeliśmy m.in. doskonale wszystkim znane kawałki jak: „W dobrą stronę”, „Nieznajomy” oraz „Pastempomat”. Utwór „Trójkąty i kwadraty” został zaprezentowany w zmienionej wersji i połączeniu z fragmentem „Get Lucky”, który w oryginale wykonują Daft Punk & Pharrell Williams. Moją uwagę przykuła również wizualizacja użyta w ostatnim utworze.

Przyszła kolej na ponowne spotkanie na scenie „Ż”. Tym razem z Izą Lach.

Iza zaprezentowała kilka utworów w tym „Sąd Ostateczny” oraz premierowy „Don Giovani”. Podczas jej występu można było się doskonale rozluźnić i pobujać.

Kolejną artystką z scenie głównej była Maria Peszek.

Maria Peszek na scenie to istna petarda. Jej koncerty można opisać słowami utworu, którym rozpoczęła swój występ – ona po prostu „robi ogień”. Ponadto usłyszeliśmy m.in. „Polska A B C i D”, „Sorry Polsko”, „Ludzie Psy”, „Ej Maria”, „Samotny tata”, „Krew na ulicach” oraz „Jak pistolet”. Na koniec Maria wykonała cover utworu „Freedom” Pharrella Williamsa. Stanowiło to wymowne zakończenie koncertu – bo w życiu chodzi o to, by być wolnym we wszystkich aspektach.

Ostatni występ na Scenie „Ż” należał do Natalii Nykiel.

Natalia dała bardzo dobry koncert. Usłyszeliśmy m.in. dwa dobrze już wszystkim znane utwory: „Bądź duży” i „Error”.

Kulminacyjnym momentem tej imprezy jest zawsze występ Męskie Granie Orkiestra.

To jedyny festiwal muzyczny, który ma własną orkiestrę i hymn. Tegoroczny skład jest następujący: Agim Dżeljilji (elektronika, syntezatory), Adam Staszewski (gitara basowa), Robert Markiewicz (perkusja i perkusja elektroniczna), Olek Świerkot (gitara elektryczna), Dawid Podsiadło (wokal), Tomasz Organek (gitara/wokal), Hubert Gasiul (perkusja), O.S.T.R. (wokal), DJ Haem (gramofony), Steve Nash (instrumenty klawiszowe), Sławomir „Kosa” Kosiński (gitara elektryczna). Jako gość wystąpiła również Ania Rusowicz. Usłyszeliśmy covery polskich klasyków takich jak „Nic nie może wiecznie trwać”, „12 groszy”, „Co mi Panie dasz”, „I nikomu nie wolno się z tego śmiać”. Utwory zyskały nowe aranżacje, które przywołały wspomnienia sprzed lat. Nie mogę tutaj pominąć znakomitej oprawy tzn. niesamowitego oświetlenia i wizualizacji. Na zakończenie zabrzmiał tegoroczny hymn trasy, czyli „Wataha”, która porwała całą publiczność do tańca. Występ Orkiestry nie mógł zakończyć się tak po prostu, dlatego nie obyło się bez bisu.

Podsumowując wrażenia są nie do opisania to trzeba po prostu przeżyć. Organizacyjnie wszystko dopięte na ostatni guzik a line-up chodził jak w zegarku. Duże uznanie dla organizatorów za pełen profesjonalizm.

Relacja:

Anna Słodkiewicz

Zdjęcia:

Weronika Stolarek

Anna Słodkiewicz

Krzysztof Trefon

SCENA GŁÓWNA

Taco Hemingway

 

Łąki Łan

 

Wojtek Mazolewski Quintet feat. Misia Furtak oraz Ania Dąbrowska

 

Lao Che

 

Dawid Podsiadło

 

Maria Peszek

 

Męskie Granie Orkiestra

 

SCENA Ż

The Stubs

 

Iza Lach

 

Natalia Nykiel

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.