„Priscilla” w reżyserii Sofii Coppoli [RECENZJA]

„Priscilla” trafi do polskich kin 9 lutego. Czy najnowszy film Sofii Coppoli to nowe spojrzenie na życie Priscilli i Elvisa Presleya?

Dwa lata po „Elvisie” Baza Luhrmanna, biopicu o życiu Króla Rock’n’Rolla, otrzymujemy kolejny film, tym razem już tylko z Elvisem w tle. Scenariusz Sofii Coppoli opiera się na wydanej w 1985 roku autobiografii żony muzyka „Priscilla. Elvis i ja”. Film opowiada zatem o życiu młodziutkiej Priscilli Ann Wagner, która wpada w oko dorosłemu już Elvisowi Presleyowi stacjonującym w Niemczech w latach 50. i wkrótce przeprowadza się do posiadłości Graceland by dotrzymywać towarzystwa samotnemu gwiazdorowi. Do tej pory wybranka Elvisa utrzymuje, że ich relacja przez wiele lat była platoniczna, oparta głównie na wyjątkowej przyjaźni i tak też zostało to przedstawione w filmie.

Daje się odczuć, że Sofii Coppoli zależało na jak najlepszym przedstawieniu punktu widzenia bohaterki i oddać jej sprawczość, jednak wyszło to dość nieporadnie. Reżyserka próbuje balansować pomiędzy syndromem Lolity a feministycznym przekazem, ale nawet wymowna końcowa scena opuszczenia Gracelandu przez Priscillę przy dźwiękach „I Will Always Love You” Dolly Parton nie ratuje sytuacji.

Największym atutem filmu z pewnością są zdjęcia, piękne, pastelowe wnętrza, zjawiskowe makijaże i fryzury oraz stylowe kostiumy. Niestety nie zapamiętamy nagrodzonej na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji roli Cailee Spaeny, prędzej już niestety będziemy dyskutować o Jacobie Elordim i jego południowym akcencie (sam aktor spisał się bardzo dobrze). Niestety, bo chyba nie taki był zamysł nakręcenia „Priscilli”.

Szukając pozytywów tej produkcji, możemy dopatrzeć się w nim próby obalenia pomnika Elvisa jako wzorowego mężczyzny z Południa. Osamotniony muzyk po stracie matki i przytłoczony sławą odnajduje posłuszną dziewczynę, z którą nawiązuje niezwykłą więź. Problem w tym, że gdy Priscilla po latach próbuje weryfikować obietnice ukochanego, spotyka się to ze złością, w tym agresją. Przyglądamy się nastolatce, która zamknięta w Graceland niczym ptaszek w złotek klatce, traci dzieciństwo na rzecz pilnych przygotowań do pozostania żoną godną króla Rock’n’Rolla. Ciężko stwierdzić czy śmiechy na sali kinowej podczas scen jawnie seksistowskich można brać za dobrą czy złą wróżbę. Z jednej strony fajnie, że w obecnych czasach podobne kwestie wywołują rozbawienie u obu płci, z drugiej, odbiera to dramatyzmu bohaterce. Możliwym jest też, że Coppoli zależało na podkreśleniu irracjonalności zachowania mężczyzny, ale same wątpliwości wskazują na niejasność przekazu. Niezaprzeczalnie jednak jesteśmy w stanie dostrzec przemianę Priscilli, w momencie, w którym zdaje sobie sprawę z oszukania jej przez Elvisa i ostatecznej rezygnacji ze wspólnego życia.

Wątpliwości związane ze scenariuszem filmu już na etapie prac wniosła córka pary, Lisa Marie Presley, która stanowczo protestowała przeciwko krytycznemu przedstawieniu jej ojca. Ze scenariusza zostało usunięte 10 stron, co jednak zapewne nie zmieniło wiele. Niestety nigdy nie dowiemy się już, co ostatecznie o filmie sądzi córka muzyka, gdyż Lisa Marie zmarła nagle na atak serca (podobnie jak jej ojciec) w styczniu 2023 roku. W październiku tego roku ukaże się jednak jej autobiografia, dzięki której z pewnością będziemy mogli spojrzeć na Elvisa Presleya oczami jego jedynego dziecka.

Czy polecam seans „Priscilli”? Fanów twórczości Sofii Coppoli z pewnością nie trzeba zachęcać i wielce prawdopodobnym jest, że będą usatysfakcjonowani. Osobiście mam natomiast mieszane odczucia. Reżyserka stworzyła obraz we własnym, charakterystycznym stylu, po raz kolejny podjęła tematykę relacji młodej dziewczyny ze starszym od niej mężczyzną, przyłożyła wielką wagę do scenografii i zadbała o piękne zdjęcia, jednak uważam, że Sofia Coppola może się pochwalić o wiele lepszymi dziełami, chociażby znakomitym, pełnym „niedopowiedzianych” emocji „Między słowami” (2003) czy „Na pokuszenie” (2017) z intrygującą fabułą. Polskiego widza może natomiast ucieszyć fakt, że matkę Priscilli gra polska aktorka Dagmara Domińczyk, choć jej rola jest epizodyczna. Jak już wiemy, „Priscilla” została totalnie pominięta w wyścigu po Oscary. Nie dziwi mnie ten fakt, bo w roku 2023 premierę miało wiele znakomitych filmów. Czy w „gorszym” dla kina okresie, film Sofii Coppoli miałby większą szansę? Szczerze wątpię. Koniec końców „Priscilla” to taka „Maria Antonina” 2.0, czyli aspiracje duże, efekt końcowy ładny, lecz głębszej treści brak. Czy jednak najnowszy film Sofii Coppoli przedstawia nowe spojrzenie na życie Priscilli i Elvisa Presleya? Zdecydowanie.

Film „Priscilla” w kinach dostępny od piątku, 9 lutego. Aktualnie trwają także specjalne pokazy przedpremierowe.

 

*Film „Priscilla” miałam okazję obejrzeć przedpremierowo podczas American Film Festival, który gorąco polecam.

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.