Kto powiedział, że na wydanie pierwszej płyty tuż przed trzydziestką może być za późno? Ptakova swoim debiutanckim albumem obala ten mit i udowadnia, że wiek nie gra tu roli, to kwestia artystycznej dojrzałości, której Ptakovej nie brakuje. Najważniejsze są emocje zawarte w muzyce i sposób zaprezentowania ich światu. Ptakova odkryła na to swój własny przepis – jest w 100% sobą i opowiada swoje własne historie.
Na płytę „Suma wszystkich dźwięków” składa się trzynaście takich historii. Każdy z utworów to zapis osobistych emocji, myśli i przeżyć. „To mój pamiętnik, moje emocje, głowa i serce. To suma ostatnich lat przyodziana w wielobarwne słowa oraz dźwięki. To lekcja i niezwykła przygoda, którą przeżyłam i przeżywać będę za każdym razem, gdy odsłuchacie zawartych na tej płycie historii.” – mówi Ptakova – materiał prasowy
Pierwsza piosenka na debiucie Ptakovej to równocześnie najbardziej eksperymentalny numer na całym krążku. Artystka z pełnym luzem śpiewa „nie zatrzyma mnie już nic” i jest to potwierdzeniem co czeka nas dalej, bo utwór „Wiór” będący kolejnym po „Filozoficzny Kamień” ponownie sprawia, że nie można oderwać ucha i chylę czoła o tak dobre brzmienie instrumentalne jak i tekstowe. Jest to bardziej alternatywna strona płyty, bo później mamy piosenkę która mogłaby być kolejnym singlem i jest również moim jednym z ulubionych utworów – „Telebimy Kłamstw”. Po raz kolejny widać wszechstronność Ptakovej w warstwie muzycznej i tekstowej. Początek refrenu „Którędy droga do tych miejsc gdzie jednostka ma sens? Nie mogę znaleźć mapy w codziennościach” choć nie jest, to mogłaby być hymnem strajku kobiet. „Mur, mur tworzysz mur świecie mój” to kolejne zdanie, z którym moglibyśmy skojarzyć jakieś ograniczenia społeczne. Lubię odkrywać nowe piosenki, które przypadkowo pasują do jakiegoś szczególnego wydarzenia, dlatego też ten utwór jest bardzo bliski mojemu sercu. Po nim jest „Labirynt”, który jako jedyny numer nie przypadł mi do gustu lecz jest spójny z całą płytą.
Choć na początku „Corazon” w ogóle nie spodobało mi się, to kiedy dowiedziałem się, że Natalia w końcu wydaje swój debiut, na który czekałem od jej gościnnego wkładu do piosenki „Lawina” zespołu PIONA i szczerze mówiąc gryzło mnie wstawienie hiszpańskich słów w refrenie to postanowiłem, że usiądę jeszcze raz do odsłuchania tego singla jak i pozostałych, które promowały „Sumę Wszystkich Dźwięków” i zakochałem się w tym brzmieniu. „Corazon”, „Kastaniety” czy „Bez Nas” współtworzone z Kasią Lins (która odpowiada za tekst) i Kubą Karasiem z The Dumplings miałem na replay’u przez kilka dni, ale później doszedł cały album, więc znalazłem w nim również miejsce dla siebie. Mowa o genialnym „Siksa i Dama” – dla mnie to numer gigant i absolutny numer jeden. Chciałbym by pop na polskiej scenie muzycznej brzmiał tak dobrze, tak ciekawie.
Jest też bardzo rozczulający utwór „Panna Cotta”. Słuchając go na zewnątrz cały czas pojawiał się uśmiech na mojej twarzy, a w środku robiło się ciepło, które daje bardzo pozytywną energię.
Ptakova swoim pierwszym albumem pokazuje, że nie chce się szufladkować, jest otwarta na różnorodne, nowoczesne brzmienia, które na początku mogą nie porwać zwykłą osobę, która lubi proste piosenki, ale warto dać szansę, ponieważ brzmienie, historię zawarte w tekstach są moim zdaniem czymś zupełnie innym, odstającym od obecnego popu granego przez popularne stacje radiowe. W takich stacjach chciałbym usłyszeć piosenki Ptakovej z jej debiutu, by urozmaicić i pokazać, że polska scena muzyczna jest w coraz lepszym miejscu, a Natalia Ptak jest na to żywym dowodem.
https://open.spotify.com/album/1K04kYUH86ed7SbXdb7F9S?si=Bdqrvwd0SG6hBPIsBau-lg