W piątkowy wieczór w Starej Kopalni w Wałbrzychu zagrał oryginalny zespół jakim jest formacja Nervy.
Na koncert przyszło jedynie kilkadziesiąt osób, pomimo tego, że w innej części kompleksu Stara Kopalnia Centrum Nauki skończyła się „Karczma Piwna”, ale po kolei…
Nasze miasto ma długą i wspaniałą historię z tradycją górniczą w tle. Z okazji Barbórki zorganizowano atrakcyjne imprezy, których celem było przede wszystkim przypomnienie wałbrzyszanom o miejscowych tradycjach, ale także rozbudzenie integracji i lokalnego patriotyzmy. Jak wyszło? Kolokwialnie mówiąc – „jak zawsze”…
Wyjątkowo mało osób przeniosło się z jednej skończonej imprezy, tj. „Karczmy Piwnej” na drugą, czyli koncert grupy Nervy. Świetna muzyczna uczta, która miała być zwieńczeniem tegorocznej Barbórki spotkała się z ignorancją i zderzeniem z szarą rzeczywistością. Muzyka na tak wysokim poziomie okazała się „za wysoka” dla wałbrzyszan.
Przed koncertem liczyłem gości, którzy przybyli na koncert i było mi wstyd, że na tak znakomity zespół, który osiąga sukcesy nie tylko w naszym kraju ale i za granicą, przyszło tak mało ludzi. Jeśli było ponad trzydzieści osób to uznaję swoje liczenie za dobre.
Tej wspaniałej frekwencji są winni również organizatorzy. Gdyby nie dobrzy ludzie, którzy poinformowali mnie o koncercie, sam okazałbym się ignorantem… Były rozwieszone plakaty na przystankach, owszem, ale zdaje się, że to jednak w praktyce za mało… Stara Kopalnia nie przesłała także informacji prasowej o organizowanym koncercie, co też umniejszało rangi wydarzeniu.
Gdyby nasza redakcja otrzymała informację prasową o Barbórce zostałaby opublikowana (pomimo tego, że nie mamy nawet patronatu medialnego), a samo wydarzenie dodatkowo promowane. A tak niestety mało kto wiedział o koncercie, dział marketingu nie działa jednak tak jak powinień 😉
Muzycy zagrali wyśmienicie, bawiłem się świetnie! Znalazłem miejsce pod samą sceną, gdzie miałem sporo przestrzeni do fotografowania zespołu.
Nervy to genialna mieszanka dzięków, perfekcyjna melodyjność i energia, którą przekazują publiczności. To wszystko sprawiło, że wyszedłem z koncertu z wielkim uśmiechem na twarzy, zaś dłonie – od klaskania bolały mnie jeszcze, gdy wracałem do domu.
Dzięki Panowie za wspaniały koncert!