Recenzja: INSTYTUT – MINIMA

album_coverNa polskiej scenie muzycznej miesięcznie wydawanych jest kilkanaście albumów, oraz te mniejsze, krótko grające, tzw. EP’ki.

Przy tych drugich mamy materiał, w którym zespół prezentuje sam siebie, aby móc nakreślić z czym mamy do czynienia, oraz czego możemy się spodziewać po albumie długo grającym.

Takich prezentacji muzycznych mamy sporo: są takie nad którymi ciężko coś z siebie wydusić, ale też i takie, które zachwycają.

Dziś zajmiemy się taką, która nie zachwyca, ale nie można przy niej przejść obojętnie.

„Minima Instytutu, to jeden z najbardziej nieoczekiwanych, niezależnych albumów tego roku. Śpiewane w języku polskim teksty z pogranicza jawy i snu zostały połączone z minimalistyczną beatowo-rockową stylistyką. Wrocławski kwartet wydał do tej pory jedną płytę długogrającą oraz dwie EP. Dał się poznać publiczności podczas wielu koncertów i festiwali jak: KFPP OPOLE, Jarocin Festiwal, FAMA.”

Tak członkowie zespołu zaprezentowali nam się tekstowo, przesyłając album do recenzji, album, który można  pobrać całkowicie za darmo z ich strony internetowej.

Album muzycznie od samego początku trzyma dość wysoki poziom, od pierwszego utworu zauważamy, że płyta jest przemyślana i nie została zrobiona na przysłowiowe „ umiem grać, to coś zagram”. Dobrze skomponowane, świetnie dobrane partie muzyczne i genialne połączenie pop-rocku- to właśnie znajdziemy na tym albumie.

Ten zachwyt niestety mija, gdy słyszymy manierę wokalisty Wojciecha Adasika. Wysoki ton głosu z delikatną dysfunkcją wymowy, po kolejnym przesłuchaniu zaczyna włączać się przypadłość słuchającego, która każe poprawiać wokalistę. Przykładem tutaj może być utwór „ SZYBY”, właśnie z taką manierą, która jednym może przypaść do gustu, a innych irytować.

Warstwa tekstowa jest natomiast mistrzowska. Nie można się do niczego przyczepić, teksty są głębokie z cudowną metaforyką i przeniesieniami.

Przykładem wręcz genialności połączenia tekstu z muzyką jest kawałek „DIL”, w którym słyszymy idealną popowo-rockową aranżacje z tekstem, który przyprawia o uśmiech: „mam gdzieś w głowie zapisane najważniejsze zdanie, nieważne dokąd idziesz, tylko kto cię prowadzi…”

Panowie z formacji „INSTYTUT” muszą jeszcze nad swoją muzyką popracować, gdyż całość płyty nie jest idealna.

Panowie niestety bardzo zainspirowali się u kogoś, co bardzo słychać w ostatnim kawałku, który nosi nazwę „ SIOSTRY”. Tak, ten kawałek ma „siostrę”, którą Jacek Jabłoński skomponował dla tego projektu:

a tutaj mamy utwór recenzowanego zespołu. Słyszycie podobieństwo?

Panowie, czas jeszcze popracować nad sobą, bo macie duży potencjał i pomysły, jesteście świetnymi tekściarzami i muzykami.

Album towarzyszy mi od sierpnia i to głównie dzięki fantastycznym tekstom nie mogę się z nim rozstać.

YT: https://www.youtube.com/channel/UCZyg7DzCPPl_X8xKYqMLfBA

Strona www: http://instytut.art.pl/

FB: https://www.facebook.com/InstytutBand/

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.