Wydaje się, że minęło dużo czasu od lektury ostatniej części sagi o Fjällbace, dla mnie pięć lat, więc tym bardziej miło jest wrócić do znanych bohaterów. „Kukułcze jajo”, jedenasta część, kazała na siebie czekać dość długo, dlatego tym przyjemniejsza była lektura książki.
Początkowo akcja powieści biegnie dwutorowo: z jednej strony dochodzi do morderstwa znanego fotografika, a dwa dni później ktoś popełnia kolejną, jeszcze krwawszą zbrodnię. Śledztwo prowadzi oczywiście policja z Patrickiem Hedstromem na czele. A w tle pojawia się drugi motyw, który bada żona Patricka, Erica Falck, także morderstwo, ale popełnione wiele lat wcześniej, związane z osobami zamieszanymi we współczesne wydarzenia.
Wątki kryminalne są, jak zawsze u Läckberg, przeplatane motywami obyczajowymi, jednak w „Kukułczym jaju” jest ich jakoś niewiele, najwięcej miejsca autorka poświęca jednocześnie toczącym się śledztwom. Z jednej strony działa Erica, z drugiej do akcji wkracza policja, oczywiście oba motywy okazują się mocno ze sobą powiązane, co dla odbiorcy jest wiadome od początku.
W lekturze czytelnik odnajdzie oczywiście bohaterów, którzy przewijają się przez całą serię, jednak ponieważ jak wspomniałam obyczajowo dzieje się mało to i prywatni znajomy Patrica i Erici także schodzą na margines. Odebrałam to bardzo pozytywnie, bo zazwyczaj niepotrzebnie wydłużało to powieści, przez co stawały się chwilami przegadane, tym razem zaś Läckberg trzymała się zasadniczego tematu, i moim zdaniem wyszło książce na dobre.
Już na początku powieści o pojawia się za to cała plejada postaci istotnych dla wydarzeń związanych z popełnianymi zbrodniami i to oni wysuwają się na pierwszy plan. Niestety, nie do końca były one wystarczająco charakterystyczne, do tego obcobrzmiące nazwiska sprawiły, iż niektóre z nich chwilami myliły się i potrzebowałam więcej czasu na ogarnięcie treści. A ta, przyznam, była ciekawa. Intrygujące wypadły zarówno wydarzenia sprzed lat, jak i te współczesne, obie zbrodnie w równym stopniu ciekawiły i zastanawiały. Zagadką były i motywy zbrodni, jak też sprawcy. A rozwiązania tych wszystkich tajemnic, przynajmniej dla mnie, były niemałym zaskoczeniem. Pewnych rzeczy zupełnie się nie spodziewałam.
Książkę czytałam z dużą przyjemnością. Na plus wypadła tym razem także Erica., która zawsze mnie mocno denerwowała, tymczasem w „Kukułczym jaju” wydała się dość sympatyczna postacią, gdyby nie wcześniejsze wrażenia być może nawet polubiłabym bohaterkę. Tak więc zachęcam wszystkich miłośników kryminałów po sięgnięcie po „Kukułcze jajo”, a kto nie zna jeszcze innych książek Camilli Läckberg proponuje całą Sagę o Fjällbace. Zapewniam, że lektura będzie interesująca i przyjemna.