Oto kolejna powieść J. D. Barkera „Gra na antenie”. przede wszystkim trudno mi określić gatunek literacki, ponieważ zawiera ona elementy zarówno kryminału, jak też sensacji, ale chyba przewagę upatrywałabym w cechach thrillera. I przy tym gatunku zostanę.
Tym razem akcja toczy się przeważnie w stacji radiowej i jej najbliższym otoczeniu. Do Jordan, prezenterki prowadzącej bardzo popularną audycję na żywo dzwoni tajemniczy Bernie i wciąga ją w chorą i niebezpieczną grę, której zasad nie zna nikt poza nim samym. Ofiarami, jak zawsze w takich sytuacjach, stają się niewinni, często przypadkowi, ludzie.
Narracja powieści została przedstawiona z punktu widzenia dwojga bohaterów, pierwszym jest wspomniana wcześniej Jordan, prezenterka radiowa, drugą postacią zaś Cole, policjant będący świadkiem początkowych działań sprawcy. Powieść rozkręca się bardzo powoli, pierwsze rozdziały są mocno przegadane, wręcz zahaczają o nudę. Przede wszystkim główne skrzypce gra w nich Jordan, bohaterka, delikatnie mówiąc, mało sympatyczna, nie będę bać się powiedzieć, że arogancka i pozbawiona odrobiny empatii. A początek „Gry na antenie” to w dużym stopniu wyrażane przez nią poglądy i opinie. Trochę lepiej przedstawiają się kawałki z udziałem Cole’a, ale to jeszcze nie jest ten Barker, którego znam z wcześniejszego dorobku. Sytuacja zmienia się w miarę rozwoju akcji, kiedy z przegadanej obyczajówki powieść przechodzi w kryminał. I od tego momentu mogę uznać książkę za bardzo udaną. Czytelnik zostaje wciągnięty w akcję, która biegnie dobrym tempem, a sytuacja staje bardzo rozwojowa. Tak naprawdę dopiero tutaj pojawiają się zagadki, tym samym powieść nabiera cech thrillera. Pod koniec, kiedy poznaliśmy już sprawcę i jego motywy, „Gra na antenie” przekształca się w powieść akcji, kiedy już liczy się tylko wyścig z czasem, a znaczenie ma wyobraźnia autora kreującego zakończenie.
Powieść jest bardzo amerykańska, na pewno dobrze wyglądałaby na ekranie z tymi wszystkimi efektami specjalnymi, wybuchami i tykającym zegarem w tle. Podobnie rzecz ma się z motywami sprawcy, który jak typowy amerykański obywatel ma pretensje do wszystkich o wszystko, chociaż chore umysły spotyka się w każdym narodzie i kulturze.
Minusem powieści w moim odczuciu są postacie, tak niesympatycznej głównej bohaterki, jaką była Jordan nie spotkałam bardzo dawno. Do końca powieści, pomimo, że tym złym był przeciwnik Jordan, nie umiałam jej kibicować, czułam wewnętrzny opór, stając po stronie tak mało przyjemnej postaci. Równie mało spodobała mi się córka prezenterki, chociaż wydaje mi się, iż zamiarem autora było przedstawienie małej, rezolutnej dziewczynki, ale wyszedł portret tak samo niesympatycznie jak w przypadku jej matki. Jedynym bohaterem, którego odbierałam w miarę pozytywnie był Cole, policjant, który od początku został wplątany w całą akcję.
Powieść „Gra na antenie” czytało mi się bardzo dobrze- oczywiście jeśli pominę dość ciężki i nudnawy początek. Akcja toczy się sprawnie, w stylu typowo amerykańskim, nie do końca jednak przekonały mnie niektóre zbiegi okoliczności. Książka może niekoniecznie zalicza się do najwybitniejszych dzieł Barkera, ale jest dobrą rozrywką dla miłośników literatury sensacyjno- kryminalnej czy kina akcji. Oczywiście wod pierwszych stron widoczny jest styl pisarski Barkera więc miłośnicy jego twórczości, jeśli nawet nie będą zachwyceni- chociaż i tego nie wykluczam- to odnajdą dużo przyjemności podczas lektury „Gry na antenie”.