Londyn. Miasto, które znajduje się na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Nigdy tam nie byłam, a dzięki lekturze reportażu Craiga Taylora „Londyńczycy. Miasto i ludzie” poczułam się tak jakbym znalazła się w samym środku tej wielkiej metropolii.
„Londyńczycy. Miasto i ludzie” Craiga Taylora to książka, która zainteresowała mnie, gdy tylko usłyszałam, że pojawi się na polskim rynku wydawniczym. Do czytania podeszłam więc z wielkim entuzjazmem. Czy reportaż spełnił pokładane w nim nadzieje? Zapraszam do recenzji!
Setki wywiadów kluczem do sukcesu?
Jak przeczytałam na końcu książki, Craig Taylor, kanadyjski pisarz i dziennikarz, w czasie swojego pięcioletniego pobytu w Londynie, rozmawiał z wieloma osobami. W swoim reportażu zamieścił te wypowiedzi, które według niego oddawały jedyny w swoim rodzaju charakter wielkiego miasta.
Postawił na różnorodność. Oddał głos zarówno bogatym mieszkańcom, jak i tym biednym. W tekście znajdziesz refleksje osób różnych wyznań, narodowości i ras. Są przedstawiciele rozmaitych zawodów. Craig Taylor zamieścił narracje tych, którzy są u władzy i tych, którzy przeciwko rządowi protestują. To sprawia, że obraz Londynu nabiera wielu barw i nie jest jednostronny.
Bardzo podobało mi się to, że w jednej chwili mogę oglądać rury w kuchni razem z hydrauliczką Ruby King, a za moment podziwiać okazałe drzewa z arborystą Paulem Akersem. Ne jednych stronach czytam o rzeźbie, do której artysta Henry Hudson użył włosów mieszkanek i mieszkańców Londynu, a na innych wsiadam na przejażdżkę razem z riksiarzem Danem Simonem. Takich przykładów mogłabym mnożyć setki.
Ta wielogłosowość jest moim zdaniem strzałem w dziesiątkę. Sprawia, że z przyjemnością i wielkim zainteresowaniem przewraca się kolejne kartki książki.
Dodatkowym atutem jest struktura książki.
Od „Powitań” do „Pożegnań”
Reportaż podzielony jest na trzy części, a w tych z kolei znajdziemy rozdziały, takie jak: „Praca”, „Miłość”, „Na straży ładu”. Przedstawiają one poszczególne aspekty londyńskiej codzienności. To powoduje, że książki nie trzeba czytać od początku do końca, ale w dowolnej kolejności. Jednego dnia można dowiedzieć się o kuchennym życiu Londynu. Przeczytasz o tym w „Coś na ząb”, które znajduje się w środku książki. Innego dnia zajrzysz do pierwszych stron i w „Podróżach po mieście” poznasz historię Emmy Clarke – głosu londyńskiego metra.
Możesz też zapoznać się z lekturą w sposób linearny, od pierwszej części, przez drugą i na końcu trzecią.
Perspektywa wyboru bardzo przypadła mi do gustu. Szczególnie wciągnęły mnie rozdziały „Powitania”, „Praca”, „Coś na ząb”, „Drabiny”, „Życie i śmierć”.
Londyn buzuje od emocji
Najbardziej podobało mi się to, że z wypowiedzi bohaterów i bohaterek reportażu Taylora wyłania się obraz miasta pełnego sprzeczności i skrajności. Dla jednych jest to miasto sukcesu, szansy na nowe lepsze życie. Inni mówią o wszechogarniającym wyścigu szczurów, ogromnych kosztach utrzymania, horrendalnych czynszach, o samotności, beznadziei. Jeden z bohaterów uważa, że w Londynie jest nadmiar możliwości, co powoduje uczucie niedosytu i wielkiej frustracji.
Część rozmówców kocha to miasto, inni je wręcz nienawidzą.
We mnie samej historie bohaterów wywołał pełen wachlarz emocji. Wśród nich były takie, które mnie wzruszyły. Na przykład wyznanie Bruce’a Smitha, któremu udało się zerwać z nałogiem. Dla mężczyzny symbolem nadziei i zwycięstwa stał się Big Ben.
Podsumowanie
W książce występują też polskie wątki. Poczynając od historii Ludmiły Olszewskiej, byłej mieszkanki Londynu, kończąc na polskich akcentach pojawiających się w wypowiedziach innych osób. To taki dodatkowy smaczek, który może zainteresować polskich czytelników i czytelniczki.
Podsumowując „Londyńczycy. Miasto i ludzie” polecam wszystkim tym, których i interesują reporterskie obrazy miasta. Mi bardzo odpowiada ta wielobarwna wizja zaproponowana przez Craiga Taylora i jego rozmówców. Na pewno sięgnę po inny reportaż tego samego autora zatytułowany bardzo podobnie, bo „Nowojorczycy. Miasto i ludzie”.