Silva Gentilini
O Silvii Gentilini można było usłyszeć już wcześniej, aczkolwiek ,,Mrówki nie mają skrzydeł” to jej powieściowy debiut. Otrzymała za tę książkę wiele wyróżnień i nagród (Premio Spoleto Art Festival, Premio Internazionale Capalbio Piazza Magenta, Premio Letterario Nazionale Argentario). Wcześniej pracowała jako konsultantka działu beletrystyki dla Endemol i Mediaset. Jest autorką scenariuszy filmowych i serialowych, publikowała w „Cosmopolitan” i „Modzie”, wydała tomiki poezji i opowiadania. Urodziła się w 1961 roku w toksańskim Orbetello. ,,Mrówki nie mają skrzydeł” pojawiły się w polskich księgarniach 23 lutego br., nakładem niezależnego lubelskiego wydawnictwa Fame Art. Zespół działającego od 2015 roku Fame Art tworzą głównie kobiety, koncentrując się na projektach literackich, ale także muzycznych. Wśród wydanych tytułów znajdują się: ,,Moimi słowami” Ruth Bader Ginsburg, ,,Niedostatek” Lynn Steger Strong, ,,Ostatni Czarny Jednorożec” Tiffany Haddish, ,,Na obcej ziemi” Izraela Joszuy Singera, ,,Rodowód”, ,,Taniec Demonów”, ,,Brylanty” Ester Singer Kreitman, ,,Singerowie: Kolejne wygnanie” Maurice’a Carra.
Fabuła książki ,,Mrówki nie mają skrzydeł”
,,Mrówki nie mają skrzydeł” to powieść o cierpieniu dwóch kobiet, które łączy to samo okrutne doświadczenie – konieczność porzucenia własnego dziecka. Co prawda, akcja powieści rozgrywa się w tym samym wieku, aczkolwiek losy tych dwóch bohaterek dzielą dziesięciolecia. Oprócz wymienionego już wyżej punktu je łączącego, jednoczy je również to, w jaki sposób traktują je mężczyzni oraz chęć poczucia wolności. Czy łączy je coś jeszcze? Czy wydarzenia w ich życiach są kwestią najzwyczajniejszego przypadku, a może są czymś więcej?
Tak jak już wspomniałam, w powieści ,,Mrówki nie mają skrzydeł”, mamy do czynienia z dwiema głównymi bohaterkami. Skupmy się więc najpierw na jednej z nich. Margherita, urodzona na początku XX wieku, doznaje głównie cierpień moralnych. Jest ofiarą konwenansów, społecznej opresji i oschłej matki. W pewnym momencie swojego życia postanawia powiedzieć ,,dość!” i opuścić swoją ojczyznę. W pogoni za wolnością, czymś nowszym, czymś lepszym. Jej podróż trwa niewyobrażalnie długo, aż w końcu znajduje się w upragnionym miejscu – w Ameryce.
O świcie 29 maja dwa tysiące pasażerów Celtica zobaczyło Statuę Wolności. Ta, która rozświetlała świat, patrzyła na każdego po kolei, podczas gdy oni wołali ,,ziemia” w stu różnych językach.
Zanim Margherita wyrusza w tę podróż, musi się zmierzyć z podjęciem trudnej decyzji. Takiej decyzji, która dla niejednej kobiety okazałaby się być tą najgorszą w życiu. Musi zdecydować, co zrobić ze swoim nowonarodzonym dzieckiem. Postanawia oddać je do klasztoru Najświętszego Serca. Robi to po to, aby później móc odnaleźć swoje dziecko i zaopiekować się nim.. gdy będzie miała taką możliwość. O ile kiedykolwiek będzie miała taką możliwość. Czy Margherita kiedyś stanie na nogi? Jeśli do tego dojdzie, to czy będzie miała na tyle odwagi, aby odnaleźć swojego syna?
Gdy Margherita zachodzi w ciążę, spotyka się z ogromnym oburzeniem ze strony rodziny, sąsiadów… Jednakże nikt nie pomyślał o ojcu tego dziecka. Gdzie podziewał się wtedy ten ojciec? Dlaczego Margherita miała samodzielnie zmierzyć się z ciążą, z porodem, aż w końcu z wychowaniem? To po prostu nikogo nie obchodziło. To Margherita była tą najgorszą, niegodziwą i bezwstydną.
Co ciekawe, rozdziały z udziałem Margherity zostały napisane inaczej niż te z drugą bohaterką – Emmą. Historia Emmy jest opowiadana przez nią samą, aczkolwiek historia Margherity – przez trzecioosobowego narratora. Czy ma to jakieś znaczenie dla całej powieści, czy to o czymś świadczy? Czy po prostu tak było wygodniej dla autorki, by stworzyć tę powieść?
Wracając do Emmy… Urodziła się ona pół wieku później niż Margherita. W jej przypadku mamy do czynienia nie tylko z przemocą na tle psychicznym, lecz także na tle fizycznym. Jest bita i gwałcona przez chorego psychicznie ojca. Jej siostra jest na nią obojętna. Jej matka.. owszem, stara się dla niej. Jednakże brakuje jej odwagi, aby postawić się przeciwko swojemu mężowi i uratować siebie, córki i swoją matkę, która również z nimi mieszka. Czy Emma kiedykolwiek uwolni się od swojego oprawcy? A nawet jeśli to się jej uda, to czy jest to możliwe, aby zniknął on na zawsze z jej życia?
Ojciec Emmy często miewa napady furii. A gdy to się dzieje, wszyscy mieszkańcy jego domu na tym cierpią. Nikt nie jest w stanie go powstrzymać. Zresztą, kto miałby to zrobić? Przecież sąsiedzi i rodzina nie mają bladego pojęcia o ich problemach. Ta rodzina jest najlepsza w udawaniu tego, czego nigdy nie doświadczyła. W udawaniu życia w miłości, zgodzie i bez lęku.
Musiałyśmy tylko iść do przodu ze spuszczonymi głowami. Bo co ludzie powiedzą.
Co ciekawe, ojciec Emmy, za każdym razem, gdy zamierza podnieść rękę na swoją córkę, uprzedza ją o tym. Dokładnie opisuje cały proces. To, co zamierza zrobić. Jakim trzeba być niedobrym człowiekiem, aby zdobywać się na taki czyn?
Gdy Emma rodzi dziecko, spłodzone z gwałtu, oddaje je do innej rodziny. Za późno było na aborcję. Mimo że to dziecko powstało z gwałtu, Emma nigdy o nim nie zapomina. I tutaj pojawiają się podobne pytania, jak w przypadku Margherity: czy Emma kiedyś stanie na nogi? Jeśli do tego dojdzie, to czy będzie miała na tyle odwagi, aby odnaleźć swoje dziecko?
Opinia o książce ,,Mrówki nie mają skrzydeł”
Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie słyszałam o Silvii Gentilini. Aż do czasu, gdy ,,Mrówki nie mają skrzydeł” trafiły w moje ręce. Ta książka jest dobrą pozycją, jak na debiut. Co więcej – gdy ją czytałam, nie sądziłam, że to pierwsza powieść Gentilini. Co prawda, miała ona już wcześniej do czynienia z pisaniem, lecz nie w takiej formie. Mimo że ta książka liczy tylko niecałe 240 stron, to zostało w niej zawarte to, co najlepsze. Cały kunszt pisarski Gentilini, emocje, nawiązania – to wszystko składa się na geniusz tej powieści.
Książka została podzielona na wiele rozdziałów, z czego każdy z nich jest wyjątkowo krótki, co sprawia, że szybciej i łatwiej się czyta. Z reguły preferuję trochę dłuższe rozdziały, lecz w tym przypadku nie przeszkadzało mi to.
,,Mrówki nie mają skrzydeł” nie należą do łatwych lektur. Wręcz przeciwnie – rozdrapują rany wszystkich kobiet, które były ofiarami męskiej arogancji i poczucia wyższości. Oczywiście to działa w obie strony, lecz w przypadku tej książki to istotne, aby podkreślać, kto tu był ofiarą, a kto napastnikiem. Akcja utworu rozgrywa się w XX wieku, więc można by pomyśleć, że to, co się w nim wydarzyło, nie jest już aktualne, lecz niestety byłby to błąd. Takie rzeczy, które przytrafiały się Marghericie czy Emmie, nadal mają miejsce w naszym świecie. Dlatego to bardzo ważne, aby autorzy literatury podejmowali się tego tematu i go wręcz drążyli. Aczkolwiek nie każdy robi to w aż tak umiejętny sposób, czego zdecydowanie nie można powiedzieć o Silvii Gentilini. Myślę, że to może być zasługa tego, czym się inspirowała przy tworzeniu tej książki: przeżyciami swojej rodziny oraz własnymi doświadczeniami.
Silvia Gentilini w brutalny sposób przedstawia ból towarzyszący jej bohaterkom – zarówno ten fizyczny, jak i ten psychiczny. W życiu często można natrafić na pytanie: kto bardziej cierpi – osoba, nad którą ktoś się znęca psychicznie, czy osoba, nad którą ktoś się znęca fizycznie? Silvia Gentilini udowadnia, że to niemożliwe i wręcz niewłaściwe, aby to ze sobą zestawić, porównać. Obie bohaterki jej powieści cierpią niemiłosiernie i obie myślą przede wszystkim o jednym – o odzyskaniu wolności. Wolności, którą niesprawiedliwie im odebrano.
Pogarda szerzyła się jak plamy od wina wylewane na nasze obrusy.
Autorka prowadzi przepiękną narrację, która wręcz chwyta za serce. W idealny sposób oddaje emocje jej bohaterek, ich odczucia i cierpienie. Nawet w przypadku Margherity, która przecież nie opowiada swojej historii. Pomimo tego możemy wyczuć, jak ona się czuje i jak bardzo odczuwa ból. Podoba mi się właśnie to, że Gentilini opowiedziała obie historie na różny sposób. I to, że mimo tego że właśnie tak poczyniła, to w obu przypadkach możemy w równym stopniu odczuwać emocje zawarte w tym utworze.