Sięgając po książkę Jenette McCurdy gdzieś już poniekąd wiedziałam czego mogę się spodziewać. Jednak mimo to książka zaskoczyła mnie bardziej niż bym oczekiwała. Było to zarówno złe zaskoczenie i dobre. Kiedyś będąc nastolatką i oglądając iCarly, myślałam sobie jaką utalentowaną i świetną dziewczyną musi być Jennette. Nie zdawałam sobie sprawy, że za tym kryje się coś okropnego. Wtedy jeszcze nikt nie widział. Po prostu siadało się przed telewizor do serialu i spędzało fantastycznie czas.
Książka „Cieszę się, że moja mama umarła” ukazała się w Stanach Zjednoczonych 9 sierpnia i wywołała duży szum. Wiele osób pomyśli
„Jak można tak nazwać książkę?”,
„Jak można tak mówić o rodzicu?”
Dla młodej aktorki smierć jej rodzicielki była wyzwoleniem. Debra McCurdy, zmarła na raka piersi w 2013 roku, gdy Jennette miała 21 lat. Kontrolowała i maltretowała córkę przez całe jej życie.
Książka jest dla McCurdy swego rodzaju spełnieniem marzeń, odnalezieniem siebie, szansą na napisanie pamiętnika w swojej wersji, bowiem gdy Jennette pisała pamiętnik w wieku nastoletnim, pisała go pod okiem matki. Ponadto marzeniem McCurdy było zostanie pisarką ale matka oczywiście jej zabroniła.
„Pisarze są grubi i niechlujni, wiesz? Nie zniosłabym, gdyby twój aktorski tyłeczek zamienił się w wielkie dupsko pisarki”
Cała sprawa polega na tym, iż Debra od zawsze chciała zostać aktorką, jednak rodzice jej na to nie pozwolili. To zaskutkowało tym, iż Debra chciała by to jej córka została aktorką. Gdy Jennette miała dwa latka, jej matka zachorowała na raka co też miało swoje skutki w zachowaniu Debry. Często używała w rozmowie ze znajomymi, z ludźmi z branży filmowej etc. Raka jako karty przetargowej albo czegoś czym można się pochwalić.
„Mama uwielbia wracać do swojego raka – Chemioterapii, naświetlań, przeszczepu szpiku, mastektomil, rekonstrukcji piersi, czwartego stadium, tego, ze miała zaledwie trzydzieści pięć lat, kiedy zachorowata – i opowiada o nim wszystkim sąsiadom, członkom kongregacji, a nawet napotkanym w sklepie przypadkowym osobom skionnym jej wysłuchać.
To bardzo smutna historia, lecz widze, ze napełnia ją duma. Daje poczucie celu. Ona, Debra McCurdy, zjawiła się na tym swiecie, aby wyzdrowiec i opowiedzieć o tym wszystkim i każdemu z osobna… co najmniej pięć do dziesięciu razy.
Mama wspomina raka, jak większość ludzi wspomina wakacje. Mało tego, organizuje cotygodniowy seans filmiku, który nagrała po diagnozie. W każdą niedzielę po mszy każe któremuś z chłopców włączyć kasetę, gdyż nie umie obsługiwać odtwarzacza.”
W zachowaniu Debry było wiele zachowań, przez które czytelnik ma ochotę ze złości rzucić książką w ścianę. Należą do tego m.in:
-Wbicie w Jennette poczucia, że celem życiowym dziewczyny jest satysfakcjonowanie matki. Wszystko co robiła, co było dla niej szkodliwe, robiła bo uważała, że uszczęśliwia matkę i tym samym jest to dobre.
-Debra miała strach przed rakiem. Bała się, że ten wróci. Z tego tytułu do 12 roku życia kąpała Jennette razem z jej braćmi uważając, że oni nie robią tego wystarczająco dokładnie. Ponadto matka podczas kąpieli badała Jennette sprawdzając jej piersi i miejsce intymne czy aby nie ma oznak raka.
-Gdy Jennette zaczęła dorastać, tj. Zaczęły jej rosnąć piersi. Debra zapoznała córkę z deficytem kalorycznym. Zaczęła wzbudzać w córce poczucie, iż właściwie jakiekolwiek jedzenie jest zbędne.
„Gdy co wieczór siadamy planując posiłki na następny dzień, zaczynam się kurczyć w oczach. Mam jeść tysiąc kalorii dziennie, lecz wpadam na genialny pomysł, że połowa porcji dostarczy mi połowę kalorii i schudnę jeszcze szybciej. Po każdym posiłku pokazuje mamie prawie pełny talerz”
Gdy coś poszło nie pomyśli Debry, Jennette czekała seria obelg. Przykładem jest sytuacja, w której dziewczyna w ramach prezentu od Nickelodeona wyjeżdża na Hawaje z okazji zakończenia piątego sezonu serialu. Gdy Debra się o tym dowiedziała, wydzwaniała do córki niezliczoną ilość razy i zostawiała jej multum wiadomości, w których wyzywała ją od zdzir lub obrzydliwych potworów, prosząc ją w tym samym momencie o pieniądze na zepsutą lodówkę.
Gdy Debra zmarła, Jennette częściowo poczuła ulgę ale też pustkę. Co ma teraz zrobić skoro do tej pory jej celem życiowym było spełnianie zachcianek matki? Po śmierci Debry, Jennette długi czas mierzyła się z bulimią, miała wyrzuty sumienia gdy jadła z tytułu: „mama byłaby zawiedziona”.
Przyszedł w końcu moment, w którym Jennette podjęła się terapii i w końcu uwolniła się z sideł zaburzeń odżywiania.
Książka jest napisana w czasie teraźniejszym, co jak tłumaczy McCurdy było celem zamierzonym.
Widzę dużo komizmu w naiwności i punkcie widzenia dziecka, szczególnie takiego, które wychowywało się w tak chaotycznym, przemocowym środowisku, w jakim ja się wychowałam. Wskazywałam na ten humor, żeby zainteresować i rozbawić czytelnika.
(Cytat z wywiadu dla Vogue”)
Książka pomimo ciężkiego tematu wciąga i czyta się ją szybko. Czytelnik mimo, iż denerwuje się pod wpływem czego się dowiaduje, chce przejść przez wszystko razem z Jennette.
To książka, którą powinno przeczytać jak najwięcej osób. Zarówno młodych i starszych. Młodym może uświadomić jak toksyczne są pewne zachowania, które oni sami bagatelizują. Starszym może z kolei pokazać, że „gwiazdki”, które obserwujemy w mediach wcale nie mają tak kolorowego życia jak myślimy. Często za sławą kryją się traumatyczne zdarzenia.