Grunge jeszcze nie umarł, a Alice In Chains dalej robi to na czym zna się najlepiej.
Konsekwencja w tworzeniu dobrej muzyki jaką odznacza się Alice In Chains jest godna podziwu. Nie wszystkie albumy zespołu są świetne ale mało kto powie, że chociaż jedna płyta w ich dorobku jest naprawdę beznadziejna. Z tego powodu, gdy grupa ogłosiła wydanie swojego szóstego długogrającego wydawnictwa byłem do niego od razu optymistycznie nastawiony. Oczywiście płyta mogła zburzyć 28- letni, owocny dorobek Alice In Chains jednak, „Rainer Fog” utrzymuje poziom i z pewnością nie zawodzi.
Jeśli ktoś oczekuje radykalnej zmiany w brzmieniu zespołu to z może się delikatnie zawieść. Alice In Chains nadal tworzą ciężką, mulistą muzykę z dużą dawką harmonizacji pomiędzy współzałożycielem, wokalistą i gitarzystą grupy Jerrym Cantrellem a wokalistą prowadzącym Williamem DuVallem. Na najnowszym krążku amerykańskiego zespołu nie ma zbyt wielu różnic, a na pewno jak wspomniałem radykalnych, w nawiązaniu do ich poprzednich dokonań. Jeśli jakieś są, to na prawdę kosmetyczne, które nie transformują Alice In Chains w nic innego- no bo i po co? Nie oznacza to, że muzyka, którą od lat tworzy zespół jest na najnowszym albumie nudna, nie dobra czy też identyczna jak na poprzednikach. Grupa nadal brzmi energicznie i pasjonująco. William DuVall i Jerry Cantrell są fantastyczni, a wokale i gra gitar jest nadal mocna. Pierwszy z nich świetnie daje sobie rade z silnym, rytmicznym śpiewem, a drugi wypełnia płytę ciężkimi riffami i zapadającymi w ucho solówkami. Warto zaznaczyć, że linie basu grane przez Mikea Ineza są łatwo słyszalne, co jest plusem w kontekście brzmienia najnowszego albumu Alice In Chains. Sean Kinney jak zawsze solidnie wypada na perkusji. Nadaje to utworom mocniejsze brzmienie nawet jeśli nie jest to zbyt techniczna gra, jednak sprawdza się to w muzyce Alice In Chains.
Jedną z największych umiejętności Alice In Chains na przestrzeni lat było pisanie utworów ze świetnymi refrenami wpasowującymi się do zwrotem. Nie zmieniło się to na „Rainer Fog”. Utwory takie jak „All I Am” właśnie charakteryzują się taką aranżacją. Różnicą w porównaniu do poprzednika „The Devil Put Dinosaurs Here” z 2013 roku jest melodyjność albumu, która pozwala utworom zostać w uszach słuchacza na dłużej. Na dodatek na „Rainer Fog” nie ma słabych punktów. Kilka kawałków jest może gorszych od pozostałych, jednak muzyka stoi na wysokim poziomie na szóstym albumie Alice In Chains. Konsekwentność na płycie sprawie, że utwory z „Rainer Fog” są jednymi z lepszych w nowych dokonaniach amerykańskiej grupy. Kawałki „Drone” i „Red Giant” szczególnie wyróżniają się na tle pozostałych i stanowią mocne punkty wydawnictwa. „Rainer Fog” nie jest jednak dziełem idealnym i nieskazitelnym. Kilka utworów jak np. „Fly”, który jest za krótki czy „Deaf Ears Blind Eyes”, który nie jest tak muzycznie bogaty jak pozostałość stanowią słabsze punkty na krążku. Czasem można też odnieść wrażenie, że płyta momentami za bardzo nawiązuje i przypomina poprzednie dokonania grupy- jednak nie jest to rażący minus „Rainer Fog”.
Mimo tych kilku usterek „Rainer Fog” jest płytą, którą miło się słucha a weterani z Alice In Chains utrzymują swój poziom. Dla niektórych słuchaczy na pewno trafią się momenty nudne czy powtarzalne ale w utworach zawsze znajdzie się coś co ucieszy zmysł słuchu. Zespół nadal świetnie komponuje, pisze interesujące teksty i przede wszystkim muzykę. „Rainer Fog” z pewnością zadowoli słuchaczy, którzy mieli styczność z Alice In Chains i ich twórczość przypadła im do gustu. Jeśli jednak album będzie pierwszym zetknięciem z Amerykanami, to efekt może być odwrotny. Podsumowując- najnowsze dzieło Alice In Chains jest dobrą płytą, którą serwuje konsekwentny w swojej twórczości zespół.
7/10
Sebastian Mikiel