Recenzja: Ewa Abart „Lucky Days” – posłuchaj płyty!

Dziś w nasze ręce trafił najnowszy krążek Ewy Abart, Artystki, która po sukcesie pierwszej płyty wydanej w 2009 roku- „Retrospekcja” ponownie z wielką pompą wkracza do świata polskiej muzyki.

Płyta jest dość oczekiwaną premierą pierwszego półrocza na rynku polskim.

Album „Lucky Days” jest inny niż poprzedni, mniej optymistyczny i mocniej zanurzony w nostalgii oraz melancholii.

Ewa Abart Lucky Days CVRCiekawe jest to, że Artystka sięga do pięknych lat 80-tych- cała płyta stylistycznie nawiązuje właśnie do tych lat. Płytę promuje singiel „Lucky Days”- piosenka wydaje się przy pierwszym słuchaniu pogodna i optymistyczna, jednak już po kolejnym przesłuchaniu burzy te odczucia zostawiając  słuchacza w aurze nostalgii i lekkiej melancholii. Jako, że jest to pierwszy utwór na płycie, buduje wizerunek albumu „pochmurnego” wydanego w okresie przedwiosennym, gdzie wszystko dopiero z trudem zaczyna budzić się do życia. Kolejne utwory tylko upewniają słuchacza, że mamy do czynienia z bardzo przemyślanym projektem, w który mimowolnie Ewa nas zaangażowała. Słuchając albumu mamy wrażenie, że współuczestniczymy w historii, którą przedstawia Artystka, wszystkie utwory stanowią osobne historie, posługują się innymi środkami wyrazu – zachowując jednak pewien ulotny wspólny mianownik.

To muzyczna wędrówka, w której umiejętnie przekroczone są stylistyczne granice, płyta utrzymana w pop noir z dużym akcentem na downtempo zahaczając kilkakrotnie o chillout.

Wszystkie teksty napisane przez Ewę Abart niosą duży ładunek emocji, z którym każdy słuchający „rozprawi” się po swojemu. Większość utworów jest napisana w języku angielskim, na szczęście mamy jednego rodzynka- „Jutra nie ma”, który jest majstersztykiem.

Album, który ma zaledwie 10 utworów jest wystarczającą dawką melancholii, oprawioną w nietypowe aranżacje muzyczne- choćby utwór „Lungs”,  nadający się na ścieżkę dźwiękową do serii filmów o Bondzie.

Płytę przesłuchiwało mi się niezwykle wygodnie, nie tylko dlatego, że głos Abart wpasowuje się w mój gust muzyczny lecz przede wszystkim paradoksalnie dzięki lekkości aranżacji.

Historie zawarte w kawałkach są niebanalne  w swojej prostocie i nietuzinkowe w przekazie emocjonalnym.

Nie polecam tej płyty tym, którzy będą oczekiwali skocznych, prostych, popowych utworów, które będzie można wrzucać w tło rodzinnego obiadu. Nowy krążek mogę polecić zdecydowanie szukającym oryginalności w muzyce wybiegającej od przyjętych norm.

POSŁUCHAJ PŁYTY!

 


tidal.com/album/57630016

2 Komentarzy
  1. Marcin Wroński says

    Gdzie można posłuchać tej płyty?

    1. Krzysztof Trefon says

      Przepraszamy, że tak późno, dodany odtwarzacz z albumem. Miłego słuchania!

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.