Moje drugie spotkanie z twórczością Izabeli Janiszewskiej to „Histeria”. Kontynuacja świetnego „Wrzasku”, który na końcu książki pozostawił w głowie znak zapytania i nie pozwolił na szybkie zakończenie historii.
Komisarzowi Wilczyńskiemu nie udało się do tej pory schwytać psychopatycznego mordercy, jednak sprawa nie zostaje zamknięta. Bruno dostaje od losu kolejne zadanie – zagubione dziecko z pluszakiem kręci się we mgle szukając pomocy spotykając przypadkowego przechodnia, któremu malec pokazuje miejsce zbrodni i zmasakrowaną twarz jego matki. Wilczyński wraz ze swoją ekipą nie próżnują i docierają do sprawcy, który jest bardzo blisko nich.
Tymczasem Larysa Luboń trafia na człowieka-zagadkę ukrywającego się pod maską, który nachodzi dzieci oraz ich rodziny.
Nie tylko Larysa oraz Bruno uczestniczą w tej grze. Swoją dłuższą rolę w przypadku „Histerii” odegrał również brat Larysy – Bartek i wplątał się w ogromne kłopoty.
Druga część trylogii z Komisarzem Wilczyńskim oraz reporterką Luboń jeszcze bardziej wciąga niż jej poprzednik. Więcej w niej akcji, a także bardziej potworne doświadczenia złych bohaterów, którzy przeżyli kiedyś zbyt dużo cierpień, a teraz mają swoje dramatyczne sposoby na radzenie sobie z nimi.
„Histeria” to pomost pomiędzy początkiem a zakończeniem schwytania głównego mordercy, który wciąż bawi się w swoją grę. Pozwala na chwilę odejść od głównej fabuły, wplatając w to nowych bohaterów z szokującymi tajemnicami, co zasługuje na dodatkowy plus.