Mało zdolna szansonistka to drugi album Renaty Przemyk, a zarazem pierwszy po odejściu z zespołu Ya Hozna. W tym roku od wydania Szansonistki minęło… trzydzieści lat!
Ja też w to nie wierzę – zwłaszcza, że mnie nawet na świecie jeszcze nie było wtenczas. Mało zdolna szansonistka została wydana prawdopodobnie wiosną 1992 roku i ma aż jedenaście utworów – w tym znane Moja moc, Co to będzie, Problemów nigdy nie mam bo, Mały poeto jestem kobietą i Nie ty to ktoś. To jak, zaczynamy? Zaczynamy.
Najpierw omówmy sobie utwór o tytule Moja moc, który jest drugim numerem z tracklisty, a zarazem – jak wspomniałam w poprzednim akapicie – jeden z popularniejszych. Swoją drogą, za tym utworem wiąże się ciekawa historia z opolskiego festiwalu zorganizowanego w roku 1991. W opisie do nagrania samego audio z występu na żywo przeczytać możemy:
(…) Miała też już na koncie dwa występy na festiwalu w Opolu. Nie spodziewała się, jak wiele zmieni jej udział w konkursie „Premier” w 1991 roku. Renata namówiła Annę Saraniecką do napisania tekstu. Autorem muzyki został kompozytorsko dziewiczy Janusz Mus, filar nowego zespołu, z którym Przemyk właśnie zaczęła występować. Moja moc liczyła zaledwie 2 tygodnie, kiedy została zaprezentowana w Opolu (tu warto wspomnieć, że obecnie czerwcowymi premierami opolskimi są utwory opublikowane po 30 września roku ubiegłego). (…) Nazajutrz Renata Przemyk odebrała trzy nagrody – imienia Karola Musioła za indywidualność wykonawczą, Karolinkę i roczne stypendium artystyczne.
A jaki jest sam utwór? Z pewnością posiada genialną linię melodyczną, która od razu wpada w ucho. W sumie, jest tutaj dużo elementów tanga, a taka muzyka nie jest łatwa. Świetna jest także warstwa tekstowa, ale dziwić to nikogo nie powinno, gdyż autorką jest Anna Saraniecka. Ponadto, Moja moc jest jednym z najdłuższych numerów na płycie i w ogólnej dyskografii.
Kolejny kawałek to utwór zatytułowany Co to będzie i jest chyba moim najulubieńszym z całej Mało zdolnej szansonistki. Ja po prostu to ubóstwiam i za każdym razem, gdy tego słucham, mam ochotę rzucić się w pogo – może nie tak bardzo dosłownie, ale jednak. Zresztą, emocje i totalny power najlepiej słyszalny jest w nagraniu na żywo z dwupłytowego specjalnego wydawnictwa Ya Hozna Limited Edition. Audio pochodzi z koncertu Renaty Przemyk zagranego w krakowskim studiu telewizyjnym Łęg, w roku 1995.
Podobnie jest z tytułową propozycją numer pięć, czyli Mało zdolna szansonistka. Jestem wielką fanką wokaliz artystki i to, jak interpretuje śpiewane przez nią słowa. Pokazuje, że wcale nie jest mało zdolna – tylko bardzo. A czy „szansonistka”… no, to troszkę na tej płycie również nią jest.
Nie byłabym sobą, kontynuując wątek z poprzedniego akapitu, jakbym nie napisała kilka słów o kawałku nazwanym Koniec. Choć nie jest to wcale koniec albumu. Jest tylko muzyka i wokalizy, „po prostu”, ale uzależnia tak bardzo, że chce się tego słuchać non-stop.
Czas na podsumowanie, gdyż za chwilę będzie ponad 500 słów, a ja bardzo się tego trzymam w recenzjach. Także tych z throwbacków. Ujmę to tak… ja się nie dziwię, że w latach dziewięćdziesiątych – zwłaszcza na początku – tak ciężko było zdobyć kasetę Mało zdolnej szansonistki. Jest to jeden z najbardziej kultowych krążków w polskiej muzyce rozrywkowej, a najlepszym dowodem na to jest przesłuchanie całości. Jeśli to zrobicie, to podejrzewam, iż zgodzicie się ze mną.