[Wywiad] „Chcę zabrać zabrać kogoś do konkretnej emocji, bez owijania w bawełnę” – Kamil Kowalski

Kamil Kowalski to młody wokalista. Znany z niesamowitej interpretacji utworów. W 2016 roku zdobył tytuł TALENT ROKU woj. zachodniopomorskiego w kategorii „soliści i zespoły estradowe”. Organizuje warsztaty Just Cover It, podczas których współpracował m.in z Kayah, Piekarczykiem, Sadowską, Kukulską czy Sarsą. Wzorcami Kamila są przede wszystkim artyści polscy. Jego największą inspiracją jest Kora. Kamil uwielbia również Marię Peszek, Zalewskiego i Korteza. Zagranicznymi wzorcami są Florence + The Machine i Jessie J. Kamil w ostatnim czasie współpracuje z Natalią Niemen.

Zapraszam do przeczytania wywiadu z Kamilem poniżej.

Mariusz Majchrzak: Twoje piosenki są bardzo emocjonalne. Ale czy też są to Twoje osobiste przeżycia, czy skłaniasz się np. w stronę bycia obserwatorem zdarzeń?

Kamil Kowalski: Moje piosenki faktycznie są emocjonalne. Wynika to pewnie z tego, że we mnie jest wiele przeróżnych emocji. Dość mocno przeżywam to, co dzieje się wokół mnie. Czasem wystarczy artykuł przeczytany w internecie, czasem rozmowa z przypadkowym człowiekiem. Wszędzie są jakieś emocje. Od zawsze uważam, że w piosence to emocje są najważniejsze, dlatego czerpie je skąd tylko można. Uważam, że moje wokalne „ja” ma za zadanie być nośnikiem tych właśnie emocji. Większość piosenek to moje osobiste przeżycia, przemyślenia, czasem i realne sytuacje, które mnie spotkały. Nie potrafiłbym śpiewać o czymś, czego nie czuje, co nie jest moje.

MM: Wydałeś kilka singli, m.in „EGO” w projekcie wytwórni Kayax – „My Name Is New”. Czy w związku z tym pojawił się jakieś ciekawe muzyczne propozycje? Zaproponowano Ci zagranie koncertów na przykład?

KK: Każdy z moich utworów jest wypadkową pewnych sytuacji, jakie spotkały mnie w życiu. Jeśli u słuchacza pojawia się jakakolwiek reakcja na to o czym śpiewam, to moje małe marzenie się spełnia. Tak było w przypadku „EGO”. Musiał wywołać jakieś emocje wśród osób odpowiedzialnych w Kayax’ie za wybór artystów do projektu My Name Is New. Spodobał się pomimo tego, że nie idzie on w zgodzie z najnowszymi trendami, nie usłyszysz w nim elektroniki, bębnów, gitar i efektów. Jestem tylko ja i mój pianista. Nie jest to często spotykane w singlach. A mi zależało właśnie na prostocie i prawdzie. Nie chciałem chować się za nikim, tylko wyjść na pierwszy front i odważnie śpiewać o uczuciach, a uczucia to temat o którym młodzi ludzie nie rozmawiają między sobą. Mało mówi się o zaufaniu, o zranieniu czy o zawodzeniu kogoś. Uważam, że trzeba o tym rozmawiać, to ważne! Wydanie „EGO”, a co więcej wydanie go w Kayax’ie, było dla mnie pierwszym zawodowym krokiem „na poważnie”. Był to przede wszystkim kop z potężną dawką motywacji do dalszego działania. W głowie miałem „ej, Kowalski, twoja muzyka jest naprawdę dobra”. Zauważyłem też, że ludzie z branży muzycznej zaczęli traktować mnie poważniej niż dotychczas.

MM: Masz już konkretny plan na swoją karierę? Przygotowujesz debiutancką płytę, czy chcesz dać się poznać póki co dzięki singlom?

KK: Nie wiem czy kariera to dobre określenie, bo kojarzy mi się z wielkimi koncertami, rozpoznawalnością i tym, że nie można wyjść z domu w roztrzepanych włosach i za dużych dresach. Mi zależy na mniejszej, ale oddanej grupie słuchaczy, która będzie ze mną na dobre i na złe. Kiedyś miałem marzenia o swoim życiu artystycznym. Ale nie jestem z tych, którzy tylko marzą i czekają aż wszystko się spełni. O wiele lepiej idzie mi wyznaczanie sobie celów i ich stopniowa realizacja. To dzięki temu w wieku 21 lat (no prawie 22), jestem gotowy, żeby wejść do studia i nagrać swoją debiutancką płytę. Jesteśmy obecnie na etapie produkcji muzyki, a nie jest to łatwe, bo osoby z którymi pracuję mieszkają w Warszawie i w Krakowie. Prowadzę więc ostatnio życie na walizkach i w ciągłej podróży. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem to jesienią tego roku przybiegnę do Ciebie z fizycznym wydaniem mojej płyty. Przed nami dużo bardzo twórczej i kreatywnej zabawy. Chce dopiąć cały koncept na pierwszy krążek. Pracujemy nad szatą graficzną pasującą do wizji, którą mam w głowie i spisaną na kilku kartkach. Chcę, żeby to co wydam było spójne i przemyślane. Nie zabraknie też muzycznych niespodzianek, o których nie będę póki co więcej mówił.

MM: Co myślisz o programach muzycznych w Polsce? Próbowałeś swoich sił w którymś z nich?

KK: Programy muzyczne, moim zdaniem, mają jedną zasadniczą zaletę – kreują świadomość muzyczną ludzi. Dzięki temu, że taki typowy Kowalski 🙂 obejrzy w telewizji taki program pozna nowych wykonawców, usłyszy piosenki, których pewnie nigdy by nie usłyszał. Zobaczy, że w muzyce liczą się, prócz umiejętności wokalnych, inne równie ważne aspekty. Ale, zawsze jest jakieś ale. Moim zdaniem to, co jest obecnie promowane m.in. przez takie programy, nie zawsze jest wartościowe i dobre muzycznie. Formaty te opierają się głównie na muzyce pop, a mamy przecież np. świetną alternatywną scenę w Polce. Plusem na pewno jest to, że wszechobecność muzycznych formatów sprawia, że coraz więcej Polków chce i odważa się śpiewać, a to jest piękne! Oczywiście, że i ja próbowałem ale zawsze był jeden wniosek – chyba tam nie pasuję. Nie jestem na tyle mainstreamowy, by się dobrze sprzedać w telewizji. Lubię robić, mówić i śpiewać to co czuję i tak jak czuję, a nie tak jak wygląda lepiej w kamerze. Ale muszę przyznać, że była to cudowna przygoda, o której zawsze jako dziecko marzyłem i chyba tyle póki co mi wystarczy. Czy pójdę jeszcze kiedyś do jakiegoś programu? Nie mówię nie! Ale póki co skupiam się na twórczej stronie życia. Na rozrywkową może przyjdzie jeszcze czas 🙂

MM: Jakiej muzyki słuchasz na co dzień? Kto jest dla Ciebie największą inspiracją?

KK: Muzyka jest ze mną wszędzie – w domu, w aucie czy w metrze. Kto mnie zna ten wie, że kocham miłością największą Korę i Florence and The Machine. Nie ma dnia bez ich piosenek. Jakiś czas temu dostałem nawet od swojej przyjaciółki stary, oryginalny winyl Mannamu. W czasach Spotify i Apple Music nie mam gdzie odtwarzać płyt CD, a co dopiero winyli. Na pomoc przybyli inni znajomi, którzy sprezentowali mi gramofon. I powiem Ci, że prócz koncertu, nie ma nic piękniejszego niż słuchanie muzyki na winylu. Słychać tam tyle prawdy i emocji płynących z tekstów Kory, że mam ciarki teraz, gdy o tym mówię! Na polskiej scenie uwielbiam też Marię Peszek, Natalie i Paulinę Przybysz. Ostatnio zasłuchuje się w Kasi Lins i piję szampana z sanah. Zza granicy chętnie słucham, prócz wspomnianej Florence, Jessie J, Jorji Smith, Twenty One Pilots, Sii, i trochę klasyki typu The Killers, The Cure czy Coldplay.

MM: Współpracujesz m.in z Natalią Niemen. Czego nauczyliście się od siebie nawzajem?

KK: „Współpracujesz” to chyba złe słowo. Przyjaźnimy się z Natalią, a połączyła nas właśnie miłość do muzyki. Mam wrażenie, że na każdym kolejnym spotkaniu uczymy się od siebie czegoś nowego. Natalia dała mi wiele motywacji i wiary w siebie. Kiedyś na warsztatach, które prowadziła powiedziała zdanie, które zapamiętam na długo. To było coś w stylu „niestety nie każdy wokalista ma takie możliwości wokalne jak mój tata, Michał Szpak, czy Kamil, ale…”. Od razu zrobiło mi się gorąco na sercu. Ale coś w tym jest, że cudownie się dogadujemy i uwielbiamy ze sobą śpiewać. Nie zawsze jest taka muzyczna chemia między wokalistkami. Z Natalią jest jeszcze jedna fajna sytuacja, która zawsze mnie zaskakuje na nowo. Kiedy siedzimy sobie i rozmawiamy, Natalia opowiada coś i mówi „bo wiesz mój tata zawsze coś tam”. Wtedy w mojej głowie pojawia się myśl: „Tata?” Jaki tata? Ona mówi o Czesławie Niemenie! Tym Niemenie! 🙂

Mam w życiu tę przyjemność, że regularnie spotykam się i realizuje muzyczne projekty z wieloma wybitnymi artystami z polskiej sceny muzycznej. Od każdego się uczę, słucham uważnie i staram się zapamiętać jak najwięcej. Te spotkania dają mi więcej niż jakiekolwiek lekcje. Dzięki tym spotkaniom mam informacje z pierwszej ręki m.in o moim materiale, i z jak wielkim szacunkiem czerpię z ich doświadczenia.

MM: Czy zawsze chciałeś swoją przyszłość łączyć z muzyką, czy myślałeś o zdobyciu wykształcenia w innym zawodzie?

KK: Nie miałem nigdy innego planu. Zawsze wszyscy pytają mnie o „plan B”. A co jak Ci nie wyjdzie? A dlaczego ma nie wyjść? Poświęciłem całe swoje dotychczasowe życie, całe swoje oszczędności, wolny czas na to, by robić muzykę. Kiedyś moim koledzy biegali albo grali w gry na swoich wypasionych konsolach, ja uczyłem się nowych piosenek i słuchałem muzyki. Gdyby nie moja ciekawość i chęć bycia muzykiem pewnie skończyłbym, jak cała moja okolica jako fan disco polo. Jak miałem kilkanaście lat poszedłem na koncert Kory. Właśnie wtedy nabrałem pewności, że to jest ta droga i że nie pasuję do żadnej innej. Oczywiście na każdym kroku spotykałem się z nieprzychylnymi ludźmi. Pewnie wynikało to z tego, że w ich świecie matura to życiowy obowiązek a skończone studia to niepisany must have. Pamiętam jak w liceum dyrektor powiedział mi, że to jest czas na naukę a nie na karierę. Uśmiechnąłem się i powiedziałem, że sądzę zupełnie inaczej. Jak tylko skończyłem 18 lat dostałem list o skreśleniu mnie z listy uczniów. Powodem oczywiście były nieobecności, ale nikt nie rozumiał, że ja ten czas poświęcałem na to, by kiedyś tam móc nazwać się artystą.

Chcę być muzykiem, wokalistą. Chcę spędzać godziny na próbach z moim zespołem, chce zarywać noce w studio nagrań. Chcę żyć ciągle w trasie. Chcę zarażać ludzi swoim poglądem na świat. Czuję, że pasuję do tego specyficznego świata i chcę być jego częścią. To ewidentnie mój świat!


MM: Co chcesz przekazać przez swoją muzykę?

KK: Prawdę! I jeszcze raz prawdę! Nie chcę górnolotnych metafor i niezrozumiałych historii w moich utworach. Chcę śpiewać prosto o tym co mnie zachwyca ale też o tym co mnie wku*wia. Gdyby ktoś kiedyś nazwał mnie artystą, chciałbym żeby miał na myśli kogoś bezkompromisowego, kto nie boi się swoich poglądów i zawsze mówi prawdę. Chcę być rozumiany, a nie interpretowany. Nie piszę wierszy tylko piosenki. Chce zabrać kogoś w podróż do konkretnej emocji, bezpośrednio, bez owijania w bawełnę. Chciałbym dawać do myślenia, a nie do zastanawiania się co autor miał na myśli. Nie mówię, że to jest złe, bo uwielbiam jak ktoś to smacznie robi, jak na przykład Mela Koteluk. Ale ja taki nie jestem w życiu codziennym i nie potrafię być taki muzycznie. Nie chciałbym, żeby moje piosenki były określane jako ładne itp. Wolę, żeby ktoś powiedział, ze są prawdziwe albo mocne.

MM: Z jakim artystą marzy Ci się duet? Może to być i polski, i zagraniczny artysta.

KK: Gdybyś zapytał mnie o to 3-4 lata temu odpowiedź byłaby prosta – Maria Peszek i Kora. Przez te lata ogromnie poszerzyły się moje muzyczne horyzonty. Prócz Marii, z polskich artystów, dziś chętnie zaśpiewałbym z Natalią Przybysz czy Melą Koteluk. Wspólną piosenkę chciałbym nagrać z Kasią Lins, której jestem ostatnio ogromnym fanem. A w kwestii produkcji muzycznej zaufałbym w 100% Fox’owi. Z zagranicznych artystów chciałbym wystąpić na jednej scenie z Florenece!!!


MM: Jesteś organizatorem warsztatów „Just Cover It”. Mógłbyś trochę o nich opowiedzieć? Jak i kiedy w Twojej głowie zrodził się ten pomysł?

KK: Just Cover It to nie mój pomysł. Dołączyłem do projektu początkowo jako uczestnik warsztatów. Po pewnym czasie dołączyłem do ekipy i tak do dziś wspólnie organizujemy świetne warsztaty dla młodych i tych odrobinę starszych wokalistów. Idea jest bardzo prosta – chcemy dać uczestnikom możliwość rozwijania swoich umiejętności poprzez pracę z najlepszymi trenerami w kraju. Do współpracy zapraszamy wybitnych trenerów, którzy na co dzień pracują z największymi gwiazdami polskiej sceny muzycznej czy są odpowiedzialni za warstwę wokalną w wielu programach telewizyjnych. Ale to nie wszystko. Zaproszenie na nasze warsztaty przyjmują też wybitni artyści tacy jak Kayah, Grazyna Łobaszewska, Natalia Kukulska, Anita Lipnicka, Natalia Niemen, Bovska, Mietek Szcześniak czy Maria Sadowska. Dzięki tym spotkaniom poznaję wielu świetnych wokalistów, autorów tekstów, kompozytorów. Cudownie jest poznawać i przyjaźnić się ze swoimi idolami. Ponad dwa lata temu stworzyłem Studio Kids ART., gdzie pracujemy na podobnej zasadzie jak przy Just Cover It, ale ta oferta skierowana jest do dzieci. Organizujemy warsztaty, prowadzę indywidualne zajęcia wokalne, przygotowuje dzieciaki do występów na festiwalach i staram się ukierunkować je tak, by w przyszłości były jak najbardziej świadomymi artystami. Uwielbiam pracować ze swoimi podopiecznymi. Ogromnie cieszą mnie ich sukcesy. Najciekawsze jest to, że o wiele bardziej stresuję się ich występami niż swoimi. Prócz warsztatów i zajęć wokalnych jestem organizatorem największego obecnie Festiwalu Kolęd w Polsce. Jak widzisz nie narzekam na nudę. Teraz najważniejszym zadaniem dla mnie jest znalezienie równowagi między zawodowymi zobowiązaniami, a pracą nad autorskim materiałem. 

Napisz komentarz

Adres e-mail nie będzie opublikowany i widoczny

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.