Polska nie jest jednym zbyt tolerancyjnych krajów w Europie, ale mimo to, jednego możemy być pewni. Lubimy rzeczy dziwne, inne, odstające od normy. Przykładem jest Rosyjska formacja LITTLE BIG, na której koncercie okazję mieliśmy być w czwartek 26.10. Przed samym koncertem miało się wrażenie, że to nie będzie koncert, a dobra techno impreza. Jako rozgrzewkę publiczność dostała lecącą w tle muzykę techno z lat 80-90tych (?)
Samo wejście Little Big było trochę opóźnione, mimo to weszli z zaskoczenia i głośno w klimacie metalu wyśpiewując „We are Little Big”. Jako pierwszy utwór wybrzmiało „Generation”, które dzięki, między innymi, dość mocnemu, antywojennemu teledyskowi ma obecnie 17 mln wyświetleń na platformie You Tube.
Setlista koncertu była satysfakcjonująco długa i nie zabrakło takich hitów jak: Skibidi (uwierzcie, szaleństwo było przy tym niesamowite), „Banana”, „I’m okay” czy dla wielu skandaliczne i głupie „Big dick”
Cała setlista prezentuje się następująco:
Ogólnie jeśli was ominęła zabawa w Progresji, to wciąż możecie obejrzeć nasze insta story z koncertu w zapisanych na profilu stories.
Na koncercie można było spotkać dwóch „bananowych fanów” i samego sobowtóra jednego z członków.
Koncert w warszawskiej Progresji był niemal cały wyprzedany i nie ma co się temu dziwić. Rosjanie na żywo robią furorę a faktem, iż buntują się rosyjskiej polityce przyciągają sporo ludzi do siebie. To była porządna dawka rave’u. Wszystkiemu towarzyszył świetny kontakt z publicznością i kolorowa oprawa na telebimie.
Jeśli tylko Little Big wrócą do Polski to nie zastanawiajcie się i kupcie bilety. Rosyjski band jest tak dziwny, że fantastyczny na żywo.